A jak wypadł w tym samym czasie polski rynek giełdowy, bądź co bądź mający status rozwiniętego, przyznany kilka lat temu przez FTSE Russell? Uwaga inwestorów kieruje się naturalnie na dwa jego wymiary: czy mamy do czynienia z hossą, czy też z bessą, oraz czy napływają nowe spółki. Niezbyt lubię takie podejście, bo giełda to o wiele więcej, ale vox populi, vox dei.
Co zatem działo się na rynku pierwszych ofert publicznych w ciągu 12 miesięcy od upalnych mistrzostw w Katarze? Przychodzą mi na myśl: niepowodzenie oferty Dr Ireny Eris, kilkanaście debiutów na NewConnect, około dziesięciu migracji z NC na główny rynek, zamknięta transakcja sprzedaży akcji wchodzącego na rynek regulowany Murapolu i brutalna gra Kernela (tu akurat nie chodzi o IPO, lecz jej przeciwieństwo). I to by było na tyle.
Prawdą jest, że rynki pierwotne były w roku 2023 słabe lub bardzo słabe prawie wszędzie. Chociaż słabość niejedno ma imię. Być może około 150 debiutów na giełdach amerykańskich, o wielomiliardowej wartości (w tym bardzo mizernym pod względem IPOs roku dla NYSE i NASDAKU), i jeden porządniejszy debiut w Warszawie to właśnie nasze miejsce w szeregu. A i ten debiut warszawski… owszem, inwestorzy dojechali, ale co ma w tym pobudzać wyobraźnię? To, że na giełdę wchodzi deweloper? Mówiąc ściślej, że akcje sprzedał główny właściciel na fali boomu w mieszkaniówce? Serio? Ale jeśli to ma zarazić optymizmem inne spółki, to bardzo dobrze, że ta transakcja zakończyła się bezdyskusyjnym sukcesem. I gratulacje dla oferującego za perfekcyjny timing.
Pytanie jednak, czy na ten optymizm można rzeczywiście liczyć. Bardziej niż Murapolu znamienny jest przykład Dr Ireny Eris. Bałamutne jest wytłumaczeniu, że fiasko spowodowały „wakacje”. Bałamutne, bo na giełdzie nie ma żadnych „wakacji”. Jakoś wakacji nie było – chociaż rzeczywiście dzieci nie chodziły już do szkoły – w Rumunii, gdzie w czerwcu i w lipcu zrealizowano IPO o wartości prawie 2 miliardów euro. Wiem, że to kontrprzykład porównujący boksera wagi średniej z bokserem wagi superciężkiej, bo Hidrolectrica to wysokodochodowa spółka, z przyzwoitym free floatem i kapitalizacją około 10 miliardów euro, a w dodatku była to oferta quasi-prywatyzacyjna. Ale fakt jest faktem i daje do myślenia.
Rynek NewConnect też w kryzysie i tej oceny nie zmienią tegoroczne debiuty, zresztą jednak nieliczne. Na tym rynku powinno stale się coś dziać, inaczej prawie nikogo nie będzie interesował. Dobry bilans rynku NC dotyczy jednej pozycji, tej opisującej przechodzenie z parkietu alternatywnego na główny. Czy niedawno uchwalone przez GPW podniesienie wymogów w zakresie free floatu i kapitałów własnych zapewni wyższą jakość spółek, zaś lock-upy dla założycieli zmniejszą zmienność, zobaczymy. Każdy z tych punktów nadaje się do polemiki na temat jego zasadności. Ale nie kontestuję tego, bo podoba mi się, że ktoś w GPW pokazuje skłonności reformatorskie, co samo w sobie, o ile pomysły nie są ewidentnie nonsensowne – a te na pewno nie są – jest cenne. Wprawdzie dostrzegam w tym kliszę: „lepsze” spółki przyjdą, jak zaostrzymy wymogi; otóż wydaje mi się, że przesadne zaostrzenie doprowadzi do prewencyjnego wyeliminowania niektórych „gorszych” (do czego zresztą można wykorzystywać obecne restrykcyjne przepisy), ale wcale nie zachęci tych „lepszych”.