W pełni zgadzam się z często powtarzanym przez wieloletniego prezesa warszawskiej giełdy Wiesława Rozłuckiego powiedzonkiem, że gra to się na skrzypcach, a na giełdzie inwestuje. Rzeczywistość bywa jednak czasem bardziej skomplikowana. Kilka afer i kontrowersyjnych wydarzeń miało u nas miejsce, niektóre z nich już opisywałem. Dziś serialu ciąg dalszy, bo życie ciągle nas potrafi zaskoczyć.
Niedawno zaskoczyło jednego z najstarszych stażem maklerów, obecnie już niepraktykującego w zawodzie, ale obecnego na rynku. Poznałem go ponad 30 lat temu, gdy jeszcze przed powstaniem GPW tworzył w jednym z banków podwaliny systemu obrotu akcjami. Jakiś tam kontakt, głównie facebookowy, utrzymujemy. Ostatnio „pochwalił” mi się, że jego rachunki emerytalne IKE i IKZE zostały zhakowane i wyczyszczone wskutek składania przeciwstawnych zleceń na notowane na NewConnect akcje. W skrócie i uproszczeniu, haker sprzedawał akcje tanio z rachunku „starego” maklera, składając w jego imieniu zlecenia, wystawiając jednocześnie lustrzane dyspozycje „taniego” kupna ze swojego rachunku, co poza wszystkim wyczerpuje definicję manipulacji kursem akcji, a następnie sprzedawał drożej, ze swojego składając zlecenia w imieniu „starego”, zasilając w ten sposób własne konto. „Stary” idzie z tym do Komisji Nadzoru Finansowego. Życzę mu – oczywiście – powodzenia, ale tak po cichu to optymistą nie jestem.
Bo? Nie mam najnowszych danych, ale w 2017 r. w KNF pracowało ponad 900 osób, a nasz rynek kapitałowy, choć spory, do europejskich gigantów nie należy. I to pracują solidnie i godnie. Oto wyimek ze strony Komisji: „Nasze benefity: prywatna opieka medyczna, dofinansowanie zajęć sportowych, kafeteryjny system benefitów, ubezpieczenie grupowe, PPK 4 proc., owoce, miejsce na rowery, szkolenia w Polsce i za granicą, nowoczesne i ergonomiczne miejsce pracy w atrakcyjnej lokalizacji, elastyczny czas rozpoczęcia i kończenia dnia pracy, praca w modelu hybrydowym”.
Za to nad zatwierdzeniem kandydatury prezesa PKO BP pracują już pół roku, ale to wcale nie rekord. Przepisy mówią zaś, że decyzje w tej kwestii powinny zapadać w ciągu 30 dni, a w wyjątkowych przypadkach termin ten może zostać przedłużony o kolejnych 30. Wcześniejsze decyzje w sprawie prezesów instytucji finansowych Komisja wypracowywała w ciągu dziesięciu miesięcy. Jeszcze wcześniej głośno było też o trwających po kilkanaście miesięcy pracach nad prospektami emisyjnymi spółek oraz zgodami na utworzenie funduszy inwestycyjnych. Zwracam uwagę na owoce i elastyczny czas pracy.
Dla usprawiedliwienia KNF dodam, że prospekty pierwszych firm giełdowych z lat 1991–1995 liczyły maksimum kilkadziesiąt stron, a obecnie kilkaset (wyciągnięte z szafy: Próchnik – 16 stron, Exbud – 26 stron, Tonsil – 24, Krosno – 21, Śląska Fabryka Kabli – brak numeracji stron, przeliczyłem ręcznie, wyszło 14). Dotarłem także do wywiadu z jednym z urzędników Komisji, w którym generalnie wymijająco odpowiadał na pytania dotyczące czasu trwania postępowań, ale wymienił dwie szokujące liczby, z których wynika, że mamy ponad 900 notowanych spółek (łącznie z New Connect), a analiza transakcji w pewnej sprawie sprzed kilku lat obejmowała 1,5 mln przypadków. Szacun. Kiedyś słyszałem, że KNF ma taki program komputerowy służący do automatycznego wychwytywania podejrzanych transakcji (bez skojarzeń z Pegasusem, proszę). Ale pewnie się popsuł, bo nie dostawał owoców.