To nie sielanka

Giełdę kocham i szanuję, i skaczę do oczu każdemu, kto określa ją mianem kasyna czy szulerni, a takich opinii wciąż nie brakuje. I to płynących nierzadko z ust przedstawicieli rządowych instytucji i agend. Nie oznacza to jednak, że przymykam oko na mankamenty, z jakimi miewamy do czynienia.

Publikacja: 28.03.2023 21:00

Roman Przasnyski analityk rynków finansowych

Roman Przasnyski analityk rynków finansowych

Foto: fot. mat. prasowe

W pełni zgadzam się z często powtarzanym przez wieloletniego prezesa warszawskiej giełdy Wiesława Rozłuckiego powiedzonkiem, że gra to się na skrzypcach, a na giełdzie inwestuje. Rzeczywistość bywa jednak czasem bardziej skomplikowana. Kilka afer i kontrowersyjnych wydarzeń miało u nas miejsce, niektóre z nich już opisywałem. Dziś serialu ciąg dalszy, bo życie ciągle nas potrafi zaskoczyć.

Niedawno zaskoczyło jednego z najstarszych stażem maklerów, obecnie już niepraktykującego w zawodzie, ale obecnego na rynku. Poznałem go ponad 30 lat temu, gdy jeszcze przed powstaniem GPW tworzył w jednym z banków podwaliny systemu obrotu akcjami. Jakiś tam kontakt, głównie facebookowy, utrzymujemy. Ostatnio „pochwalił” mi się, że jego rachunki emerytalne IKE i IKZE zostały zhakowane i wyczyszczone wskutek składania przeciwstawnych zleceń na notowane na NewConnect akcje. W skrócie i uproszczeniu, haker sprzedawał akcje tanio z rachunku „starego” maklera, składając w jego imieniu zlecenia, wystawiając jednocześnie lustrzane dyspozycje „taniego” kupna ze swojego rachunku, co poza wszystkim wyczerpuje definicję manipulacji kursem akcji, a następnie sprzedawał drożej, ze swojego składając zlecenia w imieniu „starego”, zasilając w ten sposób własne konto. „Stary” idzie z tym do Komisji Nadzoru Finansowego. Życzę mu – oczywiście – powodzenia, ale tak po cichu to optymistą nie jestem.

Bo? Nie mam najnowszych danych, ale w 2017 r. w KNF pracowało ponad 900 osób, a nasz rynek kapitałowy, choć spory, do europejskich gigantów nie należy. I to pracują solidnie i godnie. Oto wyimek ze strony Komisji: „Nasze benefity: prywatna opieka medyczna, dofinansowanie zajęć sportowych, kafeteryjny system benefitów, ubezpieczenie grupowe, PPK 4 proc., owoce, miejsce na rowery, szkolenia w Polsce i za granicą, nowoczesne i ergonomiczne miejsce pracy w atrakcyjnej lokalizacji, elastyczny czas rozpoczęcia i kończenia dnia pracy, praca w modelu hybrydowym”.

Za to nad zatwierdzeniem kandydatury prezesa PKO BP pracują już pół roku, ale to wcale nie rekord. Przepisy mówią zaś, że decyzje w tej kwestii powinny zapadać w ciągu 30 dni, a w wyjątkowych przypadkach termin ten może zostać przedłużony o kolejnych 30. Wcześniejsze decyzje w sprawie prezesów instytucji finansowych Komisja wypracowywała w ciągu dziesięciu miesięcy. Jeszcze wcześniej głośno było też o trwających po kilkanaście miesięcy pracach nad prospektami emisyjnymi spółek oraz zgodami na utworzenie funduszy inwestycyjnych. Zwracam uwagę na owoce i elastyczny czas pracy.

Dla usprawiedliwienia KNF dodam, że prospekty pierwszych firm giełdowych z lat 1991–1995 liczyły maksimum kilkadziesiąt stron, a obecnie kilkaset (wyciągnięte z szafy: Próchnik – 16 stron, Exbud – 26 stron, Tonsil – 24, Krosno – 21, Śląska Fabryka Kabli – brak numeracji stron, przeliczyłem ręcznie, wyszło 14). Dotarłem także do wywiadu z jednym z urzędników Komisji, w którym generalnie wymijająco odpowiadał na pytania dotyczące czasu trwania postępowań, ale wymienił dwie szokujące liczby, z których wynika, że mamy ponad 900 notowanych spółek (łącznie z New Connect), a analiza transakcji w pewnej sprawie sprzed kilku lat obejmowała 1,5 mln przypadków. Szacun. Kiedyś słyszałem, że KNF ma taki program komputerowy służący do automatycznego wychwytywania podejrzanych transakcji (bez skojarzeń z Pegasusem, proszę). Ale pewnie się popsuł, bo nie dostawał owoców.

Mimo wielu lat obserwacji naszego rynku kapitałowego, średniociężkiego szoku doznałem jednak po lekturze niedawnego wywiadu z szefem Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Głównym tematem była kwestia przymusowej restrukturyzacji i faktycznej likwidacji (mówiąc ściślej, transformacji) Getin Noble Banku. Samego procesu nie sposób kwestionować, bo bank „dobrze” sobie na to zasłużył. Głównymi winowajcami zostali uznani jego właściciele, a w szczególności Leszek Czarnecki.

Nie mogę przy tej okazji powstrzymać się od osobistych wspomnień. Kiedyś pracowałem dla jednej z firm ze „stajni” Leszka Czarneckiego. Pewnego dnia wsiadam do przepełnionej windy, a tuż za mną wskakuje SZEF WSZYSTKICH SZEFÓW i zagaduje jednego z młodych „podróżnych”, jak mu się pracuje. Ten oczywiście odpowiada, że super. Na to Czarnecki wypala: „to chyba nie w tej samej firmie robimy”. Wracając do tematu, dziennikarz, formułując pytanie do prezesa BFG dotyczące likwidacji Getin Noble, stwierdza, że decyzja ta spowodowała utratę 700 mln zł przez posiadaczy obligacji banku. Na co prezes odpowiada: „jeśli ktoś inwestuje 100 tys. zł, to powinien sprawdzić, w co inwestuje”. Oczywiście rację ma prezes, że chodziło o ratowanie 39,5 mld zł klientów, którzy w tym banku zdeponowali swoje pieniądze, ale 700 mln zł piechotą nie chodzi, a misselling był zjawiskiem dość powszechnym. Oczywiście w kompetencjach BFG nie mieści się ani walka z nieprawidłowościami na rynku, ani edukacja klientów i jako odpowiedzialnego za te kwestie wskazuje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów i system edukacji. W dalszej części wywiadu prezes nie traci rezonu i odpowiada między innymi tak: „Mają panowie pretensje do garbatego, że ma dzieci proste. Państwo nie weźmie odpowiedzialności za wszystkich. Bierze odpowiedzialność za deponentów banków i SKOK-ów, do kwot 100 tys. euro w przypadku depozytów i lokat. Kupujesz cokolwiek innego, jakikolwiek inny instrument finansowy, to miej świadomość, że to nie będzie przez nikogo gwarantowane. I możesz stracić”.

Racja i bez komentarza, z prawie wszystkimi stwierdzeniami nie sposób się nie zgodzić. Nie zgadzam się jednak z nonszalanckim tonem wypowiedzi i obojętnością na konsekwencje tego, co się stało. BFG zrobił swoje i wystarczy. Dla porównania, w aferze Amber Gold straty klientów szacuje się na 851 mln zł.

Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20