W USA, na Wall Street, Nasdaq w maju stracił nieco ponad jeden procent, ale od połowy miesiąca dzielnie straty odrabiał, a S&P 500 praktycznie się nie zmienił. Wszystko zapowiada kontynuację zwyżek, ale dużo zależy od tego, czy ludzie z Fedu nie zaczną straszyć rynku mówieniem o podjęciu dyskusji mającej na celu ustalenie zasad i czasu redukcji luzowania ilościowego (na razie bez mowy o podwyżkach stóp).
Doskonale zachowywał się nadal rynek ropy, któremu czekanie na wynik szczytu OPEC+ i na wynik rozmów z Iranem nie zaszkodziły. Owszem, w środku miesiąca miała tam miejsce korekta, ale szybko się zakończyła. Wydaje się, że surowce czeka dalsza hossa, a chińskie pogróżki pod adresem „spekulantów" i próby zahamowania zwyżki cen mogą co najwyżej zmniejszyć ich tempo.
W Warszawie maj był miesiącem wręcz doskonałym. Można powiedzieć „wreszcie", bo po czteromiesięcznej konsolidacji w trendzie bocznym WIG20 wybił się z niego (co według mnie było nieuniknione) i dynamicznie ruszył na północ. Jeszcze lepiej zachowywały się małe spółki – od zeszłorocznego załamania trwa hossa – tam sWIG80 niedługo zaatakuje szczyt wszech czasów z 2007 r. Uważam, że to nie koniec zwyżek na GPW.
Doskonale zachowywała się też nasza waluta. Złoty lekceważył „antyzłotowe" nastawienie NBP i mimo pojawiających się od czasu do czasu interwencji w maju znacznie się umocnił. Pomagał mu wzrost kursu EUR/USD oraz generalnie niezłe nastroje na rynkach. W sumie nic dziwnego, bo przecież wyniki naszej gospodarki są naprawdę znakomite. Gdyby nie retoryka NBP i RPP oraz interwencja walutowa to nasza waluta byłaby dużo silniejsza. Jak uczy historia, interwencje banków centralnych mogą trend spowolnić, ale nie mogą go zahamować.
Jeśli mowa o wynikach polskiej gospodarki, to warto wspomnieć, że GUS zweryfikował dane o PKB z I kwartału i dowiedzieliśmy się, że spadł on jedynie o 0,9 proc. rok do roku (oczekiwano 1,2 proc.) – to naprawdę najniższy możliwy wymiar pandemicznej kary. Oczywiście gwałtownie wzrosły produkcja przemysłowa i sprzedaż detaliczna, a informacje o ich wzroście w kwietniu o ponad 40 proc. rok do roku „robiły" nagłówki, ale należy te dane traktować z lekkim przymrużeniem oka, bo przecież pamiętamy, jaki lockdown zagościł w Polsce w kwietniu 2020 r.