Zapisy ustawy o rynku mocy zobowiązują Radę Ministrów do oceny funkcjonowania tego rynku i sytuacji w systemie elektroenergetycznym najpóźniej w 2024 r. Będzie to tzw. duża zmiana w rynku mocy. Przypomnijmy, że rynek mocy to rodzaj wsparcia dla energetyki, które miało dać impuls do budowy nowych mocy wytwórczych i utrzymania obecnych elektrowni w gotowości do pracy. W ramach rynku organizowane są cykliczne aukcje, a operatorem tego rynku są Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapewnia nas, że podsumowanie dotychczasowego działania rynku mocy nastąpi do końca tego roku.
Jak wskazuje Polska Grupa Energetyczna, przegląd rynku mocy to dobry moment na wprowadzenie zmian, które mogłyby w jeszcze większym stopniu pobudzić inwestycje w nowe moce. – Dobrym rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie możliwości zawierania kontraktów z wyprzedzeniem większym niż pięć lat, aby umożliwić udział w aukcji jednostkom, których czas budowy jest dłuższy – podkreśla spółka. Dostrzega również pewną nierównowagę w traktowaniu dostawców mocy krajowych i zagranicznych – na niekorzyść tych pierwszych – która jej zdaniem w przyszłych regulacjach mogłaby zostać zniwelowana.
– to szacowany koszt rynku mocy w 2024 r. W 2023 r. było to 5,3 mld zł – mówią dane URE. Projekt przewidziany jest na lata 2016–2046
Swoje propozycje dotyczące „dużej zmiany” mają eksperci. – Rynek mocy przez ostatnie lata pozwalał na utrzymanie dotychczasowych jednostek wytwórczych w systemie energetycznym. Nowych inwestycji pojawiło się jednak zbyt mało, co jest obecnie coraz większym problemem – wskazuje Aleksandra Gawlikowska-Fyk, dyrektorka programu Elektroenergetyka w think tanku Forum Energii. Aby nowe instalacje mogły korzystać z tego wsparcia po 2025 r., będą musiały spełniać limity emisji na poziomie 550 kg CO2 na 1 MWh, a zakres gwarantujących to technologii jest ograniczony. Mogą to być moce gazowe (nie tylko na gaz kopalny), magazyny energii, elektrownie wodne, a także tzw. usługi DSR, które oznaczają nie dostarczanie mocy wytwórczych, lecz redukcję zapotrzebowania. – Obecnie trwa dyskusja o magazynach, które są bardzo potrzebne, ale po kilku godzinach się rozładowują. Współczynnik wykorzystania mocy tych magazynów jest na początku duży, ale z czasem bardzo szybko maleje. Stąd wynika różnica zdań między spółkami a operatorem, który uważa, że stawianie głównie na magazyny energii może być ryzykowne. Nie pokryją one bowiem braku mocy w dłuższych okresach. Potrzebujemy więc miksu różnych technologii – podkreśla nasza rozmówczyni.
Czytaj więcej
W czwartek rząd może podać w Sejmie szczegóły kolejnych lokalizacji elektrowni jądrowych w Polsce oraz poinformować, ile mocy w atomie będziemy potrzebować. A inwestor pierwszej elektrowni jądrowej zdradza nam, na jakim etapie są prace.