Nowy blok węglowy w Elektrowni Jaworzno o mocy 910 MW wreszcie ruszył, ale z ogromnym poślizgiem. Co sprawiło najwięcej trudności przy tej inwestycji?
Najważniejsze, że został oddany do eksploatacji i to w zakładanym budżecie, który sięgnął 6,2 mld zł. To była trudna inwestycja z uwagi na zmieniające się otoczenie prawne. Musieliśmy dostosowywać projekt do coraz to innych wymagań chociażby środowiskowych. Przy tak dużym przedsięwzięciu było to sporym wyzwaniem. Istotnym momentem było też uszkodzenie zespołu palników, co w lutym tego roku wstrzymało budowę. Usunięcie awarii nie było łatwe i opóźniło zakończenie inwestycji. Obecnie blok pracuje w polskim systemie elektroenergetycznym, a co najważniejsze, spełnia wszystkie aktualne normy.
Czy kompromis z głównym wykonawcą bloku – Rafako – w którym obie strony zrzekają się wzajemnych roszczeń, spełnia oczekiwania inwestora?
Jesteśmy usatysfakcjonowani tym kompromisem. Ugodę zawarliśmy w obecności mediatorów z Prokuratorii Generalnej. Jej istotą jest nie tylko zrzeczenie się roszczeń, ale też zlecenie Rafako wykonania dodatkowych prac, za które Tauron zapłaci mniej niż są one faktycznie warte. Prace te poprawią ekonomikę projektu, bo zmniejszą minimum techniczne pracy nowego bloku z 40 do 37 proc. To będzie miało niebagatelne znaczenie, bo te 3 proc. różnicy przy tak dużej jednostce to prawie 30 MW dodatkowej mocy, które istotnie zmniejszą koszty eksploatacji bloku.
Blok w Jaworznie dopiero co ruszył, a już mówi się o jego wydzieleniu z grupy do nowej państwowej spółki...