Umożliwi to inwestorom pokrycie ujemnego salda, a więc różnicy między rynkową ceną prądu, a ceną umożliwiającą przedsiębiorcom zwrot kosztów wytwarzania energii elektrycznej z wiatraków na morzu.

PGE uzyskała takie wsparcie dla planowanych elektrowni wiatrowych Baltica-2 o mocy niemal 1,5 GW i Baltica-3 o mocy nieco ponad 1 GW. Spółka liczy na to, że współpraca z duńskim koncernem, który ma duże doświadczenie w budowie morskich farm, umożliwi postawienie elektrowni najtaniej na rynku przy zastosowaniu najnowszych technologii. Jest to o tyle istotne, że ustalona cena maksymalna za jedną megawatogodzinę energii z morskich farm sięga 319,6 zł, czyli poniżej oczekiwań branży.

– Będziemy szukać rozwiązań po stronie kosztów, które pozwolą nam zmieścić się w wyznaczonym limicie. Już dziś wiemy, że farmy wiatrowe, które będziemy budować w ramach pierwszej fazy na Bałtyku z duńskim partnerem, będą realizowane w formule multicontractingu, która umożliwi oszczędności na kolejnych etapach inwestycji. Przy nakładach inwestycyjnych rzędu 35 mld zł, oszczędności szacujemy na kilkaset milionów złotych, co jest dobrym sygnałem dla odbiorców energii elektrycznej – zapowiedział Wojciech Dąbrowski, prezes PGE.

URE wydał też pozytywną decyzję dla rozwijanego przez niemiecki RWE projektu morskiej farmy o mocy 350 MW. Wnioski złożone przez pozostałych wytwórców są nadal rozpatrywane. W sumie do regulatora wpłynęło dziewięć zgłoszeń od pięciu podmiotów, w tym m.in. od Polenergii i Orlenu. box