Według wstępnych szacunków nasza gospodarka urosła w II kwartale w ujęciu rok do roku o 5,3 proc., podczas gdy oczekiwano wyniku o 1 pkt proc. wyższego. W ujęciu kwartał do kwartału zanotowaliśmy spadek o 2,3 proc., co również było wynikiem znacznie gorszym od prognoz (-0,8 proc.). Jeśli połączyć to z fatalnym odczytem PMI z początku miesiąca i piątkowym, gorszym od oczekiwań, odczytem produkcji przemysłowej za lipiec (7,6 proc. przy prognozie 7,8 proc.), to jasne staje się, że polska gospodarka hamuje.
Wydawało się, że giełda spodziewała się tego już od października ubiegłego roku, ale jej ostatnia reakcja sugeruje, że mimo wszystko spodziewano się mniejszego wymiaru kary.
Dane o PKB najbardziej uderzyły w WIG20, który jest domeną zagranicznych inwestorów. I choć odczyt opublikowano w środę, to już we wtorek na wykresie pojawił się niepokojący sygnał. Indeks zaatakował bowiem górną granicę krótkoterminowej konsolidacji (1744 pkt), wzrósł w porywach do 1763 pkt, by zakończyć dzień na 0 proc. na poziomie 1735 pkt. Na wykresie pojawiła się świeca z małym korpusem i długim górnym cieniem, położona na wspomnianej granicy (jakby rynek nie wierzył w możliwości wyjścia na wyższe poziomy). W środę doszło do 3-proc. tąpnięcia w reakcji na odczyt i WIG20 znów znalazł się pod średnią z 50 sesji. Jeśli dołożymy do tego spadek RSI i MACD, to z punktu widzenia analizy technicznej na WIG20 zaczyna się cykliczny zwrot w kierunku dolnej granicy wahań, czyli w kierunku dołka bessy 1601 pkt.