Jeśli chodzi o podaż, ta dalej rosła. W czerwcu deweloperzy wprowadzili do oferty 4,9 tys. lokali, o 15 proc. więcej niż w maju. Cały kwartał był trzecim z rzędu, kiedy liczba lokali wprowadzonych przewyższała liczbę mieszkań sprzedanych. Uwzględniając mieszkania, które wróciły do sprzedaży (np. po rezygnacji, kiedy klient nie otrzymał kredytu), na koniec czerwca w ofercie w siedmiu miastach było łącznie 49,8 tys. mieszkań – to o 6 proc. więcej niż w maju i o 31 proc. więcej rok do roku. Oferta rośnie od października ub.r., kiedy to deweloperzy zaczęli gonić popyt napędzony programem „Bezpieczny kredyt”. Na początku 2023 r. i popyt, i podaż startowały z niskich poziomów po kredytowym kryzysie z 2022 r., ale odbudowa podaży zajęła więcej czasu. W tym roku tendencje się odwróciły – popyt się skurczył wraz z wygaszeniem programu „Bezpieczny kredyt”, a produkcja wolniej wytraca tempo.
Krasoń podkreśla, że we wszystkich miastach wzrósł wskaźnik wyprzedaży oferty (pokazuje on, w jakim czasie wyprzedałyby się wszystkie lokale, gdyby tempo sprzedaży się utrzymało, a deweloperzy nic nowego nie wprowadzali). – O ile w ubiegłym roku największe rynki (Kraków, Trójmiasto, Warszawa i Wrocław) borykały się z niedoborem i czas wyprzedaży utrzymywał się poniżej dwóch kwartałów, to dziś jest to cztery–pięć kwartałów. W Katowicach i Poznaniu to około sześciu kwartałów, a w Łodzi aż około dziewięciu kwartałów – mówi Krasoń. Ceny mieszkań we wszystkich miastach były względnie stabilne wobec maja.
W oczekiwaniu na nowy program dopłat do kredytów
Co czeka nas w II połowie roku? Z jednej strony resort rozwoju dał do zrozumienia, że z powodu tarć w koalicji program dopłat do kredytów „Na start” wejdzie najwcześniej z początkiem przyszłego roku. Z drugiej, najpóźniej po wakacjach do Sejmu ma wpłynąć poprawiona wersja projektu ustawy (pierwotna datowana jest na kwiecień i formalnie jest w uzgodnieniach międzyresortowych poprzedzających zatwierdzenie przez rząd).
– Rynek ze spokojem obserwuje, co dzieje się w kwestii nowego programu wsparcia kredytobiorców. Wygląda na to, że będzie on miał dużo mniejszy wpływ na rynek niż „Bezpieczny kredyt”. Program ma zawierać więcej „bezpieczników” mających na celu powstrzymanie galopady cen – mówi Krasoń.
Czy należy się spodziewać nasilenia tendencji z czerwca, czyli silniejszego zabiegania przez deweloperów o klientów? – Chyba część firm zrozumiała, że trzeba zacząć działać: drzwi otwarte, skłonność do rozmawiania, większe staranie się o klienta, zwiększone wydatki na marketing – suma tych działań przyniosła niektórym deweloperom efekt. Pytanie, co zrobi reszta – mówi Krasoń.