W tej chwili mówimy o ponad 7 tys. lokali wynajmowanych i w budowie. Jeśli chodzi o Fundusz Mieszkań na Wynajem, mamy już ponad 2 tys. lokali, a wliczając dwa projekty w budowie – 2,3 tys. W Funduszu dla Rozwoju jest ponad 3 tys. lokali wynajmowanych i 1,8 tys. w budowie w kilkunastu projektach.
Zagraniczni inwestorzy z rynku PRS zapowiadają, że w średnim terminie stworzą portfele liczące po kilka tysięcy, a w przypadku liderów po 10–20 tys. mieszkań. Jakie ambicje ma Fundusz Mieszkań na Wynajem?
W ostatnim czasie łatwiej było nam rozwijać ten drugi portfel, Fundusz dla Rozwoju. W czasie koniunktury deweloperzy nie wykazywali dużej skłonności, by sprzedawać mieszkania inwestorom instytucjonalnym, skoro popyt nabywców indywidualnych był rozgrzany. Sytuacja się powoli zmienia, rosnące stopy procentowe robią to, co robią, i w najbliższych latach będziemy prawdopodobnie obserwować odpływ klientów indywidualnych, którzy potrzebują posiłkować się kredytami, a także w pewnym stopniu nabywców gotówkowych. W tej chwili obserwujemy, że deweloperzy pojawiają się z pierwszymi projektami takimi naprawdę realnymi dla inwestorów instytucjonalnych. Jest jednak inny ogromny problem: przede wszystkim w tej chwili z cenami materiałów, kosztami robocizny. Dopóki ten rynek się nie ustabilizuje, trudno jest rozmawiać o cenach, jakie inwestorzy mieliby płacić za nieruchomości.
Z mojej perspektywy, jeżeli ten rynek ustabilizuje się po pół roku, czy być może po roku, wtedy będą możliwe zakupy i będzie można więcej powiedzieć na temat perspektyw rozwoju portfela. Na pewno chcielibyśmy, by do końca tej dekady w obu naszych funduszach było co najmniej kilkanaście tysięcy mieszkań na wynajem.
Spadek zdolności kredytowej odcina kolejne grupy od możliwości zakupu własnego lokum – rynek najmu mógłby być alternatywą, ale po napływie Ukraińców, którzy uciekli przed rosyjską agresją, podaż jest przetrzebiona. Decydenci i eksperci łamią sobie głowę, jak poprawić dostępność mieszkaniową w Polsce. Czy należy patrzeć na PFR Nieruchomości jako na taki podmiot, który powinien być odpowiedzialny za tę politykę mieszkaniową, budować na masową skalę? Dlaczego tego się nie da zrobić tak prosto?
Za politykę mieszkaniową odpowiedzialne są inne podmioty. Sytuacja rzeczywiście jest bardzo skomplikowana, bo w kilka tygodni liczba mieszkańców Polski urosła o 2 mln, co generuje gigantyczną potrzebę na najem. Czy to się da nadrobić w jakimkolwiek szybkim terminie? Budownictwo w Polsce się rozwija bardzo prężnie, co roku przybywa pięć lokali na 1 tys. mieszkańców, co jest znakomitym parametrem w skali europejskiej. Wydaje mi się, że nie ma już takich wielkich rezerw, by ten parametr podskoczył do dziesięciu lokali na 1 tys. mieszkańców rocznie. Nie da się rozwiązać wszystkich problemów jakimś jednym ruchem, trzeba zastosować wiele rozwiązań, które sumarycznie przyniosą efekt.