Wojciech Caruk, prezes PFR Nieruchomości: PFR celuje w kilkanaście tysięcy lokali

Dziś głównym wyzwaniem inwestorów z rynku PRS są wysokie koszty wykonawstwa, a najem długoterminowy wymaga budynków o wysokiej jakości, które będą atrakcyjne dla klientów i trwałe w perspektywie dekad – mówi Wojciech Caruk, prezes PFR Nieruchomości.

Aktualizacja: 27.05.2022 17:50 Publikacja: 27.05.2022 17:10

Gościem Adama Roguskiego był Wojciech Caruk, prezes PFR Nieruchomości.

Gościem Adama Roguskiego był Wojciech Caruk, prezes PFR Nieruchomości.

Foto: parkiet.com

Od kilku lat zachodnie fundusze PRS śmiało poczynają sobie na polskim rynku, ale to państwo – przez PFR Nieruchomości – ma jeden z największych zasobów wynajmowanych lokali. Czym różnią się wasze dwa portfele: Mieszkań na Wynajem i Mieszkań dla Rozwoju?

Jeżeli chodzi o Fundusz Sektora Mieszkań na Wynajem, powstał on w odpowiedzi na chęć wzmocnienia mobilności społeczeństwa, stąd skupienie się na sześciu dużych aglomeracjach, gdzie ruchy migracyjne są największe. Portfel budowany jest głównie w oparciu o zakupy gotowych produktów od deweloperów.

Z kolei zadaniem Funduszu dla Rozwoju jest zapełnienie luki mieszkaniowej, szczególnie w kontekście osób, które nie posiadają zdolności kredytowej, ale mają zdolność czynszową – w grupie między 24. a 35. rokiem życia to około 40 proc., stąd wzmocnienie oferty w miastach średnich i mniejszych. Te projekty najczęściej sami rozwijamy, głównym partnerem są dla nas samorządy, które wnoszą grunty aportem, bądź też kupujemy nieruchomości od spółek Skarbu Państwa. Około 10 proc. to zakupy gotowych projektów od deweloperów.

Ile mieszkań już wynajmowanych liczą oba fundusze?

W tej chwili mówimy o ponad 7 tys. lokali wynajmowanych i w budowie. Jeśli chodzi o Fundusz Mieszkań na Wynajem, mamy już ponad 2 tys. lokali, a wliczając dwa projekty w budowie – 2,3 tys. W Funduszu dla Rozwoju jest ponad 3 tys. lokali wynajmowanych i 1,8 tys. w budowie w kilkunastu projektach.

Zagraniczni inwestorzy z rynku PRS zapowiadają, że w średnim terminie stworzą portfele liczące po kilka tysięcy, a w przypadku liderów po 10–20 tys. mieszkań. Jakie ambicje ma Fundusz Mieszkań na Wynajem?

W ostatnim czasie łatwiej było nam rozwijać ten drugi portfel, Fundusz dla Rozwoju. W czasie koniunktury deweloperzy nie wykazywali dużej skłonności, by sprzedawać mieszkania inwestorom instytucjonalnym, skoro popyt nabywców indywidualnych był rozgrzany. Sytuacja się powoli zmienia, rosnące stopy procentowe robią to, co robią, i w najbliższych latach będziemy prawdopodobnie obserwować odpływ klientów indywidualnych, którzy potrzebują posiłkować się kredytami, a także w pewnym stopniu nabywców gotówkowych. W tej chwili obserwujemy, że deweloperzy pojawiają się z pierwszymi projektami takimi naprawdę realnymi dla inwestorów instytucjonalnych. Jest jednak inny ogromny problem: przede wszystkim w tej chwili z cenami materiałów, kosztami robocizny. Dopóki ten rynek się nie ustabilizuje, trudno jest rozmawiać o cenach, jakie inwestorzy mieliby płacić za nieruchomości.

Z mojej perspektywy, jeżeli ten rynek ustabilizuje się po pół roku, czy być może po roku, wtedy będą możliwe zakupy i będzie można więcej powiedzieć na temat perspektyw rozwoju portfela. Na pewno chcielibyśmy, by do końca tej dekady w obu naszych funduszach było co najmniej kilkanaście tysięcy mieszkań na wynajem.

Spadek zdolności kredytowej odcina kolejne grupy od możliwości zakupu własnego lokum – rynek najmu mógłby być alternatywą, ale po napływie Ukraińców, którzy uciekli przed rosyjską agresją, podaż jest przetrzebiona. Decydenci i eksperci łamią sobie głowę, jak poprawić dostępność mieszkaniową w Polsce. Czy należy patrzeć na PFR Nieruchomości jako na taki podmiot, który powinien być odpowiedzialny za tę politykę mieszkaniową, budować na masową skalę? Dlaczego tego się nie da zrobić tak prosto?

Za politykę mieszkaniową odpowiedzialne są inne podmioty. Sytuacja rzeczywiście jest bardzo skomplikowana, bo w kilka tygodni liczba mieszkańców Polski urosła o 2 mln, co generuje gigantyczną potrzebę na najem. Czy to się da nadrobić w jakimkolwiek szybkim terminie? Budownictwo w Polsce się rozwija bardzo prężnie, co roku przybywa pięć lokali na 1 tys. mieszkańców, co jest znakomitym parametrem w skali europejskiej. Wydaje mi się, że nie ma już takich wielkich rezerw, by ten parametr podskoczył do dziesięciu lokali na 1 tys. mieszkańców rocznie. Nie da się rozwiązać wszystkich problemów jakimś jednym ruchem, trzeba zastosować wiele rozwiązań, które sumarycznie przyniosą efekt.

Pamiętajmy, że jeszcze kilka lat temu ceny budowy były na poziomie 4 tys. zł za mkw., w tej chwili rozmawiamy o 5–7 tys. Rosną też ceny gruntów, koszty finansowe. PRS myśli w kategoriach długoterminowych i ten produkt ma się w takiej perspektywie bronić. Musi być atrakcyjny nie tylko tu i teraz, ale także dla użytkownika za 10, 20 lat. Nie może się szybko zestarzeć, jak budynki z lat 90., czy początku lat dwutysięcznych. Dlatego nie ma takiej skłonności, żeby stosować najtańsze rozwiązania. Chodzi tu także o koszty eksploatacji – mając powiedzmy 40 projektów rozproszonych po Polsce, gdybyśmy budowali tanio, nic innego byśmy potem nie robili, tylko jeździli po kraju i te lokale serwisowali. Myślę, że prefabrykacja będzie przyszłością, choć wcale to nie jest technologia tańsza.

Powiedzmy sobie szczerze, jeśli coś ma być tanie, to musi być subsydiowane. Najczęściej to się odbywa na poziomie najemców – np. w postaci dopłat do czynszu. Państwo, które subsydiuje bezpośrednio same budownictwo mieszkaniowe, musi być bardzo, bardzo bogate.

Budownictwo
Mirbud po konferencji: co z przejęciami, emisją i dywidendą?
Budownictwo
Polski Holding Nieruchomości z nowym zarządem
Budownictwo
Mo-Bruk planuje przejęcia i wzrost mocy
Budownictwo
GTC chce większej dywersyfikacji portfela
Budownictwo
GTC chce budować mieszkania na sprzedaż i na wynajem
Budownictwo
Kurs dewelopera ED Invest w górę po wynikach