Gwarancje na papierze?

W lipcu zeszłego roku weszła w życie ustawa o gwarancji zapłaty za roboty budowlane. Choć rzadko jest wykorzystywana w praktyce, budzi ogromne emocje.

Publikacja: 24.02.2004 11:38

Ustawa liczy zaledwie osiem artykułów. Jej celem było rozwiązanie problemu zatorów płatniczych w budownictwie, a co się z tym łączy - ochrona słabszych firm. Często ponosiły one, niejako w zastępstwie inwestora lub generalnego wykonawcy, ciężar finansowania przedsięwzięcia, co groziło im bankructwem i zmuszało do dochodzenia roszczeń przed sądem.

- Oceniam przepisy pozytywnie. Często bowiem w praktyce było tak, że na przykład wykonawca nie płacił podwykonawcom, ponieważ nie dostawał pieniędzy od inwestora - mówi Henryk Kacprzak, dyrektor biura organizacyjno - prawnego Mostostalu Warszawa. Podobne opinie prezentują inne firmy budowlane. Na funkcję ochronną nowych przepisów zwraca uwagę także Janusz Zaleski, prezes Krajowego Związku Pracodawców Budowlanych (KZPB). - Wiem, że postrzeganie przepisów jest bardzo różne, ale nie chodzi w nich o to, by pognębić inwestora, ale by zrównać pozycję inwestorów i wykonawców. Są skierowane przeciwko firmom nieuczciwym lub tzw. wydmuszkom. Zdarzało się bowiem, że inwestor miał czasem pieniądze jedynie na ogrodzenie, a resztę budowy finansował wykonawca, często przy tym poważnie się zadłużając. Opóźnienia w spływie należności prowadziły do jego bankructwa - tłumaczy.

Zupełnie inaczej widzą to inwestorzy, np. deweloperzy. - Ustawa o gwarancjach płatności to charakterystyczny przykład przysłowiowego odwracania kota ogonem. Generalnie w świecie jest tak, że to firma budowlana musi dać inwestorowi gwarancję dobrej jakości swojej pracy. U nas sytuacja się odwróciła, to zleceniodawca musi gwarantować wykonawcy, że mu zapłaci - komentuje Ryszard Matkowski, prezes J.W. Construction Holding. Potwierdza, że przyczyną uchwalenia ustawy było powstawanie zatorów płatniczych. - Zdarzało się też, że firmy nieuczciwe z premedytacją oszukiwały swoich kooperantów. Są to patologiczne sytuacje, które można rozstrzygać na gruncie obowiązującego prawa - twierdzi. Jego zdaniem, administracyjnie nie załatwi się problemu zatorów płatniczych. - To nie jest sprawa chęci, lecz braku pieniędzy w obiegu gospodarczym - wyjaśnia. Ocenia, że zły wykonawca ma teraz prawną możliwość uniknięcia odpowiedzialności za wadliwe wykonawstwo, jeśli zażąda ustanowienia gwarancji w bardzo krótkim terminie. - Ustawa nie określa, ile minimum dni ma on wynosić. Zabrania także wykonawcy zrzeczenia się tego prawa. W ciągu kilku dni gwarancji nie zdobędzie żaden inwestor, bo procedura jej przyznania jest podobna do kredytowej. Tymczasem wykonawca, który nie otrzyma gwarancji w wyznaczonym przez siebie czasie, może rozwiązać umowę z winy inwestora. O takich problemach, które wystąpią w praktyce, żaden z twórców ustawy chyba nie pomyślał - mówi prezes J.W. Construction.

Choć przepisy są korzystne dla firm budowlanych, w praktyce nie są stosowane zbyt często. Henryk Kacprzak z Mostostalu Warszawa (spółka występuje na rynku jako generalny wykonawca lub podwykonawca) zwraca uwagę, że przedsiębiorstwa bardzo rzadko zwracają się z żądaniem gwarancji zapłaty. - Mamy do czynienia z rynkiem inwestora. Dopóki warunki rynkowe się nie zmienią, firma, która domaga się gwarancji, ma automatycznie mniejsze szanse na wygrywanie przetargów - mówi. Potwierdzają to przedstawiciele innych firm, którzy mówią wprost: kto domaga się gwarancji, nie ma szans na wygranie przetargu. H. Kacprzak zwraca uwagę, że z drugiej strony, inwestorzy skutecznie domagają się od kontrahentów gwarancji dobrego wykonania, a więc o równowadze na rynku na razie nie ma mowy. Zgadza się jednak z tezą, że rozwiązanie niektórych problemów jest możliwe poprzez dochodzenie roszczeń w ramach uproszczonych procedur sądowych (postępowanie nakazowe).

Prezes Zaleski zwraca z kolei uwagę, że ustawa o gwarancji zapłaty nigdy nie będzie równie powszechnie stosowana jak np. kodeks pracy. - To jest instrument prawny, który mogą z powodzeniem wykorzystywać firmy, które mają nóż na gardle i z myślą o nich był tworzony. Pracując nad ustawą zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie wykorzysPrzedsiębiorstwa, którym grozi upadłość, zyskały jednak możliwość jej uniknięcia - mówi szef KZPB.

Reklama
Reklama

- Te przepisy to niedźwiedzia przysługa oddana wykonawcom - jeśli któryś z nich zażąda gwarancji, to straci jednocześnie szansę na kolejne zlecenia, a w branży zyska złą opinię. Jest to więc z gruntu ustawa wadliwa. Jeszcze jeden przykład, że posłowie sobie posłują, a życie toczy się obok. Myślę, że ta ustawa ma szansę stać się "bublem legislacyjnym 2003 r." Nie dość bowiem, że branży budowlanej nie pomoże, to bardzo skomplikuje stosunki wykonawców z inwestorami - ocenia jednak prezes J.W. Construction Ryszard Matkowski.

Budownictwo
Deweloperzy podsumowują sprzedaż mieszkań w III kwartale 2025 roku
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Budownictwo
Afera Grupy HRE. Upadłość czy restrukturyzacja? Piłka po stronie sądów
Budownictwo
MLP Group dywidendy nie odpuszcza. Rekomendacja polityki do końca roku
Budownictwo
Victoria Dom nokautuje marżą i przeżywa szturm inwestorów
Materiał Promocyjny
Ruszyła ofensywa modelowa Nissana
Budownictwo
Deweloperzy intensywnie szukają działek pod osiedla. Chcą być gotowi na powrót koniunktury
Budownictwo
Jarosław Sojka, DM Michael/Ström: Kłopoty Ghelamco nie zachwiały rynkiem obligacji deweloperskich
Reklama
Reklama