– Na przełomie roku chcemy kupić nowe urządzenia odlewnicze za około 1 mln euro (4,1 mln zł – red.). Dzięki tym inwestycjom nasza produkcja wzrośnie do 4 mln, z ponad 3 mln elementów (żeberek) – mówi Konrad Hernik, prezes Armatury.

Zwiększenie mocy i sprzedaży ma spowodować, że udział grupy w polskim rynku grzejników aluminiowych, szacowanym na 9–10 mln elementów, wzrośnie do prawie 40 proc. Dotychczas niekwestionowanym liderem był włoski koncern Fondital. Swoje wyroby eksportował do Polski i sprzedawał za pośrednictwem zewnętrznej firmy dystrybucyjnej. Ta jednak rozwiązała z nim umowę, co spowodowało drastyczny spadek sprzedaży i udziałów Fonditala. Miejsce po Włochach już zajęła Armatoora, firma zależna Armatury, która posiada zakład produkcyjny w Nisku na Podkarpaciu.

– Szacujemy, że w tym roku rynek grzejników w Polsce skurczył się o 10–15 proc. Mimo to popyt na nasze wyroby stale rośnie, czego przejawem jest konieczność pracy na pełnych obrotach – twierdzi Hernik. Dodaje, że dzięki temu Armatoora od marca zwiększyła zatrudnienie prawie o 80 osób, do ponad 210 pracowników.

Armatura Kraków przejęła zakład w Nisku w marcu tego roku od syndyka wyprzedającego majątek upadłej Toory Poland. Zapłaciła za niego 31,8 mln zł, czyli połowę tego, na ile oszacował jego wartość biegły sądowy. Teraz przejęty zakład wyceniany jest na ponad 50 mln zł. Dodatkowy plus to działalność w specjalnej strefie ekonomicznej i związane z tym ulgi podatkowe. Zarząd Armatury Kraków liczy, że spółka zależna z tego tytułu zaoszczędzi w tym roku 1,4 mln zł, a w przyszłym 2,5–3 mln zł.