W Internecie pojawiły się informacje, że Libet zamierza przejąć zakłady produkcyjne w Czechach i na Słowacji. Czy można już powiedzieć coś więcej na ten temat?
To nasze marzenie. Na razie jednak ruszyliśmy z eksportem na Słowację. Gdybyśmy mieli tam 15 mln zł obrotu, wówczas zapewne rozważalibyśmy zakup zakładu produkcyjnego. Dopiero wtedy opłaca nam się szukać tam podmiotu do przejęcia. Dzięki temu skrócilibyśmy dystans do klienta i uzyskali lepsze marże na produktach. W tej chwili na Słowacji mamy przedstawicielstwo. Do końca roku do naszego zespołu dołączy dodatkowa osoba dedykowana rynkowi czesko-słowackiemu. Rynek ten jest dość specyficzny, ale bardzo rozwojowy.
Dlaczego akurat te kraje?
Granice praktycznie nie istnieją, a jest to naturalny rynek dla naszych zakładów na południu Polski m.in. ze względu na jego geograficzną bliskość. Zamierzamy sprzedawać tam produkty z segmentu premium, a nasze analizy wskazały, że to perspektywiczna nisza w tym regionie. Ryzyko jest małe. Moim zdaniem na tym rynku możemy tylko wygrać.
I skąd ta pewność?