Całkowitym fiaskiem zakończyło się publiczne wezwanie ogłoszone przez Barbarę Urbaniak-Marconi do zapisywania się na sprzedaż akcji Polcoloritu. DM BZ WBK, który pośredniczył w jego przeprowadzeniu poinformował, że nie złożono żadnego zapisu.

Urbaniak-Marconi wezwanie ogłosiła 3 lipca. Chciała kupić wszystkie walory Polcoloritu nie znajdujące się w jej rekach, czyli prawie 4,3 mln papierów stanowiących 23,9 proc. kapitału spółki i dających 20,2 proc. głosów na walnym zgromadzeniu. Docelowo planowała wycofania akcji spółki z obrotu na warszawskiej giełdzie.

Początkowo Urbaniak-Marconi oferowała po 0,74 zł za akcję, a potem po 0,75 zł. Były to ceny niemal identyczne, jak średni kursu Polcoloritu z ostatnich trzech i sześciu miesięcy (wyniosły odpowiednio 0,74 zł i 0,73 zł). Tak niska wycena od razu nie spodobała się mniejszościowym akcjonariuszom. - Cena w wezwaniu jest zdecydowanie mniejsza od wartości godziwej. Widać to chociażby porównując oferowaną cenę do wartość księgowej spółki na jedną akcję, która w pierwszym kwartale tego roku wynosiła 5,43 zł - mówił prawie dwa miesiące temu Mariusz Andrzejewski, jeden z inicjatorów utworzenia porozumienia akcjonariuszy mniejszościowych.

Kilkanaście dni temu osiemnastu mniejszościowych akcjonariuszy poinformowało o zawiązaniu porozumienia. Jego celem jest m.in. dążenie do zachowania przez Polcolorit statusu spółki publicznej. Chcą też zwiększenia płynności walorów i poprawy polityki informacyjnej firmy.

Akcje Polcoloritu notowane są obecnie na GPW w ramach podwójnego fixingu. Dziś handlowano nimi po 0,95 zł, czyli cenie o 5,6 proc. wyższej od kursu odniesienia.