Rafał Sadoch, BM mBank: Wyniki spółek ważniejsze niż bankierzy

W przypadku najbliższych posiedzeń banków centralnych ważniejsze od decyzji w sprawie stóp będą komunikaty po posiedzeniach. Może się jednak okazać, że z dużej chmury będziemy mieli mały deszcz – mówi Rafał Sadoch, analityk BM mBanku.

Publikacja: 31.01.2023 19:56

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Rafał Sadoch, analityk BM mBanku. Fot. mat. praso

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Rafał Sadoch, analityk BM mBanku. Fot. mat. prasowe

Foto: Parkiet TV

Ten tydzień na rynkach będzie upływał pod znakiem banków centralnych. To przepis na podwyższoną zmienność, a może pole do zaskoczeń jest mocno ograniczone?

Jeśli chodzi o same decyzje w sprawie stóp procentowych, to sprawa wydaje się być jasna. W przypadku Fedu, po ostatnich danych makroekonomicznych, powinno dojść do dalszego spowolnienia tempa podwyżek stóp. W praktyce można się więc spodziewać podwyżki o 25 pkt bazowych. Dużym znakiem zapytania jest to, jak będzie brzmiał komunikat po posiedzeniu i co on będzie sugerował. Czy będzie w nim faktycznie złagodzenie retoryki i pierwsze sygnały, że stopniowo zbliżamy się do końca cyklu podwyżek czy wręcz przeciwnie. Jeśli zaś chodzi o Europejski Bank Centralny i Bank Anglii, sytuacja wygląda podobnie. Oczekiwania są dość jasne, mowa jest o podwyżkach o 50 pkt bazowych, ale także tutaj retoryka i komunikaty po posiedzeniach będą odgrywały bardzo dużą rolę.

Czyli bardziej powinniśmy zwrócić uwagę na to, co się wydarzy po samych posiedzeniach banków centralnych, a nie na to, co stanie się faktycznie ze stopami procentowymi?

Tak, bo oba będą determinowały to, jak będzie wyglądała dalsza ścieżka stóp procentowych w 2023 r., a przynajmniej oczekiwania z nią związane. To z kolei będzie determinować poziom apetytu na ryzyko. Jeśli chodzi o skalę zmienności na rynku, to ja jednak większą wagę przyłożyłbym do sezonu wyników w Stanach Zjednoczonych, bo w tym przypadku rynek wchodzi w najważniejszą fazę, w trakcie której poznamy wyniki największych amerykańskich firm. Reakcja rynkowa na to wydarzenie może wywołać większy efekt.

Czy w przypadku banków centralnych rynki jednak nieco się nie zagalopowały, licząc na to, że bankierzy bardziej pójdą w gołębią retorykę?

Już w grudniu mieliśmy tego przykład, kiedy rynek spodziewał się, że dojdzie do złagodzenia przekazu. Nic takiego się nie stało. W efekcie na Wall Street grudzień był kiepski. Styczeń wygląda jednak już inaczej, mamy spore wzrosty, głównie za sprawą spadku inflacji. W piątek poznaliśmy preferowany przez Fed wskaźnik PCE i okazało się, że w grudniu dynamika cen była najniższa od roku. Z drugiej strony można mówić o pewnej niespójności. Cotygodniowe dane z rynku pracy wskazują z kolei, że rynek pracy w Stanach Zjednoczonych jest w doskonałej kondycji i jest argumentem dla jastrzębiego skrzydła. Wskaźniki wyprzedzające wskazują jednak, że gospodarka nieuchronnie zmierza w kierunku recesji, a rynek pracy reaguje z pewnym opóźnieniem. Uwzględniając to, że Fed powinien myśleć bardziej wyprzedzająco, wydaje się, że największe ryzyko związane z inflacją jest już za nami. Nie ma już zagrożenia, że dynamika cen będzie nadal rosła. Pojawia się natomiast coraz więcej sygnałów wskazujących na to, że inflacja powinna spadać. Ostatnie dane dostarczają więc argumentów do tego, by spowolnić cykl podwyżek. Nie ma natomiast co liczyć na to, że Fed zacznie mówić o możliwych obniżkach stóp procentowych. Na to trzeba będzie jeszcze poczekać.

Czyli w przypadku banków centralnych może się okazać, że z dużej chmury mały deszcz?

Może tak być. W przeszłości Fed bardzo rzadko dostarczał dużych zaskoczeń. Wydaje mi się więc, że komunikat po posiedzeniu będzie spójny z oczekiwaniami. Potencjalny brak gołębich wzmianek nie powinien wywołać rynkowego trzęsienia ziemi, ale też może to być za mało, by ceny akcji rosły. Potencjalnego impulsu do wzrostu szukałbym jednak w pozytywnych zaskoczeniach podczas sezonu wynikowego.

Sezon wynikowy w Stanach Zjednoczonych już trwa. Jakie są pierwsze sygnały z niego płynące?

Rekordowa inflacja i wysoki poziom stóp procentowych przekłada się na spadek przychodów i zysków spółek. Jeśli popatrzymy jednak na dotychczasowe wyniki firm, to można powiedzieć, że pozostał po nich dość optymistyczny obraz. Nieco więcej spółek zaskoczyło pozytywnie, ale jednak te najważniejsze publikacje są jeszcze przed nami. To właśnie one będą decydowały o tym, jak będą zachowywały się indeksy na Wall Street na przestrzeni kolejnych tygodni.

Poprzeczka chyba nie jest zbyt wysoko zawieszona?

To prawda, bo cały czas trzeba pamiętać, że amerykańska gospodarka osuwa się w recesję, walczy z rekordową inflacją i wysokimi stopami procentowymi. Oczywiście to, że największe spółki będą musiały zwalniać, by radzić sobie w trudniejszym otoczeniu, jest czymś naturalnym, ale w kontekście głównych indeksów i cen akcji, jeśli uda się pobić oczekiwania, a Fed jednocześnie zacznie wysyłać sygnały, że zbliżamy się do końca cyklu podwyżek stóp, na Wall Street mogą to być dobre warunki, by odrabiać straty z 2022 r.

A co z rynkiem polskim, który ostatnio błyszczał?

Polsce oczywiście ciążą czynniki polityczne. To niestety rodzi ryzyko, że nasz rynek będzie pozostawał w tyle w przypadku odbicia na Wall Street.

Biura maklerskie
W XTB można obserwować już innych inwestorów
Biura maklerskie
Marcin Wlazło, BM Pekao: Stawiamy na długoterminowy wzrost
Biura maklerskie
Konferencja IDM. Znów padły piękne słowa. Czas na czyny
Biura maklerskie
Goldman Sachs wciąż kluczowym graczem na GPW
Biura maklerskie
Saxo Bank: więcej klientów, mniejszy zysk
Biura maklerskie
BM Banku Handlowego wierzy nadal w instytucje