Nikogo obecnego dłużej na rynku nie trzeba przekonywać, że prowizje od obrotu akcjami czy innymi instrumentami, choć pozornie niskie, mają spore znaczenie. Zwłaszcza w dłuższym terminie. Przy opłatach rzędu 0,2–0,4 proc. od wartości transakcji, do jakich przyzwyczajeni są drobni inwestorzy handlujący na GPW, w przypadku aktywnego handlu, gdy całym ulokowanym kapitałem zechcemy obrócić kilkukrotnie, łączna kwota prowizji może obniżyć stopę zwrotu nawet o kilka punktów procentowych.
Nic zatem dziwnego, że od jakiegoś czasu część brokerów kusi klientów możliwością handlu bez prowizji. Dotyczy to zwłaszcza brokerów międzynarodowych i ich oferty handlu akcjami na globalnych rynkach akcji, przede wszystkim na giełdach amerykańskich. Chcesz handlować akcjami Apple'a, Amazona czy Tesli? Zrób to u nas z zerową prowizją – przekonują.
Okazuje się, że bezpłatny handel to jednak mit. Amerykański broker Interactive Brokers (IBKR), działający w branży od ponad 43 lat, pokazuje, że oferty „zero commision", czyli bez prowizji, nie mają nic wspólnego z handlem za darmo. Klient musi ponieść bowiem inne koszty, których nie da się uniknąć. Przede wszystkim są to opłaty związane z przewalutowaniem – inwestor ma rachunek prowadzony w lokalnej walucie, a akcje i inne instrumenty na rynku amerykańskim są notowane w dolarach, przez co przy okazji każdego zakupu i sprzedaży walorów musi ponieść naliczany przez brokera koszt wymiany walut. Pojawiają się też inne opłaty – regulacyjne, pobierane przez same giełdy czy związane z rozliczeniem transakcji. Składa się to na całkowity koszt handlu, który znacznie odbiega od zera.
Interactive Brokers przygotował zestawienie dla przykładowych transakcji potencjalnego inwestora z Europy, który ma rachunek prowadzony w euro i chciałby zainwestować w akcje amerykańskie. W jednej z nich klient chce kupić 50 akcji za 2 tys. euro, w kolejnej 100 akcji za 5 tys. euro, a w ostatniej 200 akcji za 10 tys. euro. Broker policzył, ile takie transakcje kosztowałyby u jego konkurencji działającej w Europie (część firm kieruje ofertę też do polskich inwestorów), biorąc pod uwagę stawki prowizji i innych opłat na dzień 6 grudnia 2021 r. Okazało się, że u najtańszego z jego konkurentów – i zarazem jednego z brokerów, którzy chwalą się w reklamach handlem bez prowizji – pierwsza z transakcji (50 akcji) kosztowałaby 5 euro, kolejna (100 akcji) – 12,50 euro, a ostatnia (200 akcji za 10 tys. euro) – 25,50 euro. W przypadku najdroższego z brokerów suma opłat za pierwszą z transakcji sięgnęłaby 26,17 euro, co odpowiada ponad 1,3 proc. zainwestowanej kwoty!