Przez lata spychani ma margines. W grupach bankowych traktowani jak niechciane dziecko. Zamiast o rozwoju w ich kontekście częściej mówiło się o cięciu kosztów i ograniczaniu zakresu usług. To już jednak przeszłość. Wystarczyło bowiem kilkanaście miesięcy, które upłynęły pod znakiem pandemii, aby biura maklerskie zaczęły wychodzić z korporacyjnego cienia. Dzisiaj nie patrzy się już na nie jako na zło konieczne, ale na coraz ważniejszą nogę biznesu, którą, jak się okazuje, warto rozwijać.
Liczy się pieniądz
Zmiana podejścia do biznesu maklerskiego to nie jest kwestia zwykłego widzimisię. Jak to w dużych korporacjach bywa, za wszystkim stoją liczby, która są przeliczane na konkretne pieniądze. To one odgrywają tutaj kluczowe znaczenie. Jeszcze w 2019 r. biura maklerskie nie za bardzo w tej materii miały się czym pochwalić. Ich udział w przychodach grup bankowych był niewielki, a w niektórych przypadkach wręcz śladowy.
W grupie ING BSK przychody z prowizji z działalności maklerskiej w 2019 r. stanowiły zaledwie 1,2 proc. całkowitych wpływów z tytułu prowizji grupy. Niewiele lepiej wyglądało to w przypadku innych firm. W Alior Banku udział ten wynosił 2 proc., w grupie Santander było to 2,3 proc. W PKO BP, który posiada największe biuro maklerskie, udział ten sięgnął 3,2 proc. W mBanku było to 4,3 proc. Wyjątkiem była grupa BOŚ, którego dom maklerski odpowiadał za 45 proc. przychodów z tytułu prowizji. Trzeba oczywiście mieć w tym przypadku na uwadze specyfikę działalności BOŚ Banku, który nie ma aż tylu aktywnych klientów indywidualnych, jak inne uniwersalne banki.
I kiedy wydawało się, że nic nie jest w stanie sprawić, aby maklerzy opuścili dolne obszary korporacyjnej hierarchii, przyszedł koronawirus. Ten przyczynił się do odrodzenia rynku kapitałowego. Wielka giełdowa przecena z marca 2020 r. nie tylko nie wystraszyła, ale wręcz zachęciła inwestorów, głównie tych indywidualnych, do handlu. Po kilku miesiącach do ożywienia na rynku wtórnym doszło ożywienie na rynku pierwotnym, a to dla branży maklerskiej oznaczało tylko jedno: w końcu doczekała się ona swojej hossy.