Banki jednak nie dostrzegają wzrostu ryzyka związanego z kredytami na mieszkania. – Widzielibyśmy zagrożenie, gdyby malała zdolność klientów do spłaty kredytów ze względu np. na zmniejszenie ich dochodów czy utraty pracy z powodu niewypłacalności czy innych poważnych problemów firm. Tego się jednak teraz nie spodziewamy – mówi Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego. Dodaje, że wprawdzie spada tempo wzrostu dochodów z pensji, ale jest to neutralizowane zmniejszaniem tempa konsumpcji, więc oszczędności Polaków rosną.

Jednak od kilku miesięcy marże kredytów mieszkaniowych przez banki są podnoszone, a ich polityki kredytowe w tym zakresie – przynajmniej te deklarowane w ankietach dla NBP – są zaostrzane. Może to wskazywać na wzrost oceny ryzyka kredytobiorców mieszkaniowych. – Ale marże nie muszą rosnąć z powodu większych obaw o losy klienta, może to być odpowiedź na duży popyt na kredyty. Czy musi dojść do interwencji rządowej? Raczej rynek sam się będzie równoważyć, tempo wzrostu gospodarki i wynagrodzeń spowalnia, niektórzy już oceniają, że ceny dla nich są zbyt wysokie. Nie widzimy wskazań, aby na polskim rynku mieszkaniowym narastała bańka – mówi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku. Dodaje, że świadczą o tym wskaźniki, takie jak dostępności kredytu i jego obsługi, które nie są wygórowane. Przypomina, że za wzrost cen mieszkań odpowiadały głównie takie czynniki jak szybki wzrost płac i polityka stymulowania gospodarki niskimi stopami procentowymi. Poza tym rosnące dochody, programy socjalne i niskie stopy procentowe powodują, że powiększa się pula mniej zamożnych Polaków, których zaczyna być stać na wzięcie kredytu na mieszkanie.

Na rynku hipotek panuje hossa. W 2019 r. sprzedaż urosła o 14,9 proc., do 65 mld zł (nowych umów przybyło o 4 proc., do 238,3 tys.), był to kolejny udany rok po wzroście sprzedaży o 20 proc., do 56 mld zł w 2018 r. MR