Indeks popytu na kredyty mieszkaniowe urósł we wrześniu o 5,4 proc. Oznacza to, że w przeliczeniu na dzień roboczy banki i SKOK-i przesłały do BIK zapytania o kredyty mieszkaniowe na kwotę większą o 5,4 proc. niż rok temu – podało Biuro Informacji Kredytowej.
Popyt to nie wszystko
Pandemia spowodowała, że w tym roku rynek hipotek hamował z wysokiego tempa wzrostu z lat 2018 i 2019, gdy sprzedaż urosła o odpowiednio 20 proc. i 15 proc. Pierwszy sygnał ograniczenia widoczny był w danych za marzec, gdy popyt spadł o 3,1 proc., ale w kwietniu i maju odpowiednio aż o 27,6 proc. i 24,2 proc. Kolejne miesiące przynosiły poprawę, ale wciąż były spadki rok do roku rzędu 3–7 proc. Wrzesień jest pierwszym od wybuchu pandemii miesiącem ze wzrostem popytu w porównaniu z ubiegłym rokiem.
We wrześniu o hipotekę wnioskowało 37,7 tys. klientów, o 5,3 proc. więcej niż rok temu (w sierpniu było to 32,66 tys.), wobec dołka z kwietnia liczba ta odbiła bardzo wyraźnie, bo prawie o 36 proc. We wrześniu średnia kwota wnioskowanego kredytu wyniosła 291,8 tys. zł (+4,9 proc. rok do roku).
– Otwarte pozostaje pytanie, jak długo potrwa odbicie popytu. Wprawdzie nie ma przesłanek, by powtórzyła się sytuacja z pierwszych miesięcy pandemii i lockdownu, ale istnieje niepewność dotycząca fali zachorowań i związanych z nią obostrzeń. Wszystkie te czynniki wydłużają czas recesji, wpływają na wolniejsze ożywienie, co może ponownie przynieść ujemne odczyty indeksu w kolejnych miesiącach – mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK.
– Wrześniowe dane nie muszą oznaczać ostatecznego przełamania trendu. Liczba zachorowań wciąż rośnie. Musimy się liczyć z ewentualnym pogorszeniem sytuacji pandemicznej oraz wprowadzeniem ponownych restrykcji w sektorze bankowym, które mogą znów spowolnić rynek – ocenia Kinga Burcan, partner zarządzający w Trinity Finance.