Wbrew obawom pandemia nie odwróciła trendu panującego w Polsce od kilkunastu lat i płace nadal rosną w szybkim tempie. W lipcu przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 5852 zł brutto, co oznacza wzrost o 8,7 proc. rok do roku – wynika z danych GUS. To o 15 proc. więcej niż dwa lata temu i o 42 proc. niż na początku 2011 r. Rosnące płace idą w parze z niską stopą bezrobocia: w czerwcu według GUS wyniosła 5,9 proc., a liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy była już niższa niż 12 miesięcy wcześniej.
Wszyscy widzą oczekiwanie wzrostu płac
Presja płac wpływa również na sektor bankowy, który kiedyś jawił się jako wymarzone miejsce pracy i nie musiał w tak dużym stopniu jak teraz rywalizować z innymi branżami o utalentowanych pracowników. To dla banków koszty pracownicze stanowią połowę wydatków operacyjnych (bez amortyzacji), więc to ważna pozycja. Dane KNF wskazują, że koszty pracownicze sektora bankowego w całym I półroczu wyniosły 8,8 mld zł, czyli były o 1 proc. wyższe niż rok temu (w 2020 r. zmalały o 2 proc.). Wydatki pracownicze są stabilne lub lekko rosną, mimo że banki próbują neutralizować presję na wzrost płac, przeprowadzając zwolnienia (przez co liczba zatrudnionych w sektorze systematycznie maleje). Uderzenie w przychody banków po cięciu stóp procentowych powoduje, że trzeba bardziej dbać o koszty. Po I półroczu wskaźnik kosztów operacyjnych (zawierają podatek od aktywów i składki na BFG, ale nie amortyzację) do przychodów wyniósł w sektorze 51,7 proc. w porównaniu z 52,5 proc. w 2020 r. Przed pandemią, w I półroczu 2019 r., było to 50,9 proc. Im niższy wskaźnik, tym wyższa rentowność i wynik operacyjny.
PKO BP miał w I półroczu koszty wynagrodzeń mniej więcej takie jak rok temu mimo spadku liczby etatów w tym czasie o nieco ponad 1,4 tys., do 25,9 tys. – W II kwartale umiarkowana presja płac w niektórych obszarach zatrudnienia zaczęła być jednak widoczna. Pojawiła się w tych obszarach, w których wiele firm zgłasza duże zapotrzebowanie na wybraną grupę pracowników lub na rynku dostępna jest niewielka pula specjalistów z danej dziedziny. U nas zjawisko to widoczne jest w wybranych specjalizacjach z obszaru IT czy ryzyka – mówi Szymon Pinderak z biura prasowego PKO BP. W Pekao koszty osobowe w I półroczu urosły rok do roku o ponad 7 proc., do 1,06 mld zł. – Za dwie trzecie tego przyrostu odpowiada przejęcie Idea Banku, które zwiększyło liczbę etatów. Wpływ miały też bonusy w ramach programu motywacyjnego. Podstawowe koszty pracownicze są pod kontrolą. Restrukturyzujemy zatrudnienie, co neutralizuje efekt inflacji wynagrodzeń – mówi Tomasz Kubiak, wiceprezes Pekao.
Wydatki pracownicze Santandera w I półroczu urosły rok do roku o 3 proc., do ponad 800 mln zł, do czego przyczynił się efekt niskiej bazy (niskie premie rok temu w czasie lockdownu). Przez rok zatrudnienie w banku zmalało o 1,5 tys. etatów, do 11,6 tys. W ING BSK koszty osobowe wzrosły w I półroczu rok do roku o 15 proc., do 713 mln zł (to 47 proc. kosztów działania w tym okresie). – Składają się na to dwa efekty. Z jednej strony mamy wyższe zatrudnienie, przybyło 600 osób, co oznacza wzrost o 7 proc. rok do roku. Z drugiej strony widać efekt podwyżek wynagrodzeń z kwietnia 2020 r. – mówi Bożena Graczyk, wiceprezes ING BSK (zatrudnia 8,7 tys. osób). Prezes Brunon Bartkiewicz dodaje, że widać presję na wzrost wynagrodzeń pracowników. – Tak, bez wątpienia jest widoczna, w niektórych podgrupach zawodowych jest ona bardzo silna – zaznacza.