Udało nam się dotrzeć do interesującego wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie wydanego 7 czerwca przez sędziego Kamila Gołaszewskiego (rozstrzygał głośną sprawę p. Dziubaków), w którym odmiennie niż Sąd Najwyższy w uchwale z 7 maja ocenił rozpoczęcie biegu przedawnienia roszczeń banku o kapitał.
Wracają obawy bankowców
Sprawa dotyczy unieważnienia kredytu frankowego, wyrok nie jest prawomocny. SO potwierdził co prawda (zgodnie z majową uchwałą SN), że termin przedawnienia należy liczyć od momentu, gdy klient dowiedział się o wadliwości umowy kredytowej i zakomunikował to bankowi np. poprzez reklamację. Nie zgodził się jednak z SN, że terminy przedawnienia roszczeń należy liczyć dopiero od dodatkowego oświadczenia konsumenta o chęci skorzystania z ochrony wynikającej z unijnej dyrektywy 93/13. Takie dodatkowe oświadczenie konsumenta byłoby mniej więcej zbieżne z terminem wydania przez sąd wyroku unieważniającego umowę, co byłoby korzystne dla banków, bo ich roszczenia wobec klientów o kapitał im wypłacony na początku umowy nie byłyby przedawnione. W ocenie SO podejście sugerowane przez SN byłoby nadmiernym ograniczeniem praw konsumenta. Zdaniem prawników reprezentujących frankowiczów dyrektywa 93/13 nie mówi, że konsument musi złożyć oświadczenie, że chce skorzystać z przysługującej mu ochrony prawnej. Jest odwrotnie: oświadczenie musi złożyć, gdyby chciał się jej zrzec.
W omawianym wyroku SO reklamacja została wysłana w 2017 r. i SO uznał, że już od tego momentu bank wiedział, że klient kwestionuje treść umowy i to jest dla niego moment, w którym może podejmować kroki umożliwiające mu odzyskanie roszczenia, podjęcia próby uregulowania sytuacji z klientem. Termin przedawnienia roszczeń banku to trzy lata, więc zdaniem SO żądanie od klienta kapitału mu wypłaconego (chodziło o 174 tys. zł) jest bezpodstawne z powodu przedawnienia.
To potencjalnie niekorzystna dla banków interpretacja, bo gdyby inne sądy powszechne ją stosowały, przedawnione byłyby ich roszczenia o zwrot przez klienta wypłaconego mu kapitału w sprawach frankowych, gdy dalej niż trzy lata temu klienci zakwestionowali umowy. Niekoniecznie musiałby to być pozew sądowy, mogłoby to być np. wezwanie do zapłaty lub ugody, reklamacja czy inny rodzaj pisma do banku wskazującego na podważanie umowy.