Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała dzisiaj o podwyżce stopy referencyjnej o 0,75 pkt proc., czyli więcej niż spodziewał się rynek (sporo ekonomistów oczekiwała dzisiaj podwyżki o około 0,50 pkt proc.). To oznacza, że od czwartku, 4 listopada, stopa referencyjna będzie wynosić 1,25 proc. To jeszcze nie jest poziom jak przed pandemią - od marca 2015 r. do marca 2020 r. stawka ta wynosiła 1,5 proc. Biorąc pod uwagę wysoką inflację (w październiku 6,8 proc.) ekonomiści spodziewają się dalszych podwyżek stóp, nawet w okolice 2,5 proc.
W reakcji na informacje o podwyżce stóp WIG-banki zaczął rosnąć o ponad 1,1 proc., do 9655 pkt (nowy historyczny rekord), ale po godz. 16 zaczął spadać i tuż przed zamknięciem zniżkował już o 3,7 proc. – być może część inwestorów – zgodnie z powiedzeniem „kupuj plotki, sprzedawaj fakty" – zaczęła realizować zyski. Od początku roku indeks zyskał już blisko 100 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy o niemal 200 proc.
Podwyżka stóp dla polskich banków, a konkretnie dla wyniku odsetkowego (stanowi 70 proc. ich przychodów), to korzystne zjawisko. Mają w zdecydowanej większości kredyty o zmiennym oprocentowaniu, więc ich przychody odsetkowe wzrosną szybciej i prawdopodobnie w większym stopniu niż koszty tego typu.
Skala korzyści może być bardzo duża. W niedawnym wydaniu pisaliśmy, że gdyby stopy łącznie z dokonaną już podwyżką urosły o 1,5 pkt proc., a średnie oprocentowanie depozytów wzrosłoby o 0,5 pkt proc., to wynik odsetkowy sektora bankowego zwiększyłby się aż o 14,1 mld zł, czyli zysk netto urósłby o ponad 11 mld zł (dla porównania w tym roku sektor może wypracować 14 mld zł zysku netto). Do tej pory, łącznie z październikową podwyżką, RPP podniosła stopy o 1,15 pkt proc. Przytoczona kalkulacja opiera się na założeniu, że banki „oddałyby" jedną trzecią podwyżek stóp w postaci wzrostu cen depozytów (teraz banki finansują się depozytami niemal za darmo). Jednak skala podnoszenia przez banki oprocentowania depozytów jest wielką niewiadomą – banki mają wielką nadpłynność (nadwyżkę depozytów nad kredytami), więc nie potrzebują depozytów, więc mogą sobie do pewnego stopnia pozwolić na odpływ pieniędzy klientów.