Stratedzy ostrzegają, że rajd to przerywnik w rynku niedźwiedzia

Wciąż jest za wcześnie, żeby przewidywać zwrot na globalnych rynkach akcji – ocenia znaczna część instytucji finansowych. Choć od trzech tygodni utrzymuje się odbicie, to od początku roku amerykański indeks S&P 500 stracił prawie 14 proc., a w maju skala zniżek od szczytu chwilowo przekraczała uważane za granicę bessy 20 proc.

Publikacja: 09.06.2022 21:00

Stratedzy ostrzegają, że rajd to przerywnik w rynku niedźwiedzia

Foto: AFP

Jednak wcześniej pośród obaw, że zaostrzanie polityki przez Fed wepchnie USA w recesję, główny wskaźnik giełdy nowojorskiej zanotował serię siedmiu spadkowych tygodni z rzędu, co nie zdarzyło się od ponad 20 lat. Obecne odbicie okaże się nietrwałe – ostrzega Chris Verrone z biura maklerskiego Strategas Securities.

Według specjalisty, który w Strategas odpowiada za analizę techniczną rynków, obecne zwyżki na giełdzie nowojorskiej mają zbyt małą szerokość, żeby mówić o wyznaczeniu poważniejszego dołka. Historycznie w takich sytuacjach notowania co najmniej 80 proc. akcji w głównym indeksie wychodzą powyżej 50-dniowej średniej kroczącej.

Jak tymczasem oblicza agencja Bloomberg, obecnie powyżej tej bariery utrzymuje się kurs zaledwie co trzeciej spółki. Zdaniem Verrone'a w tendencji spadkowej odbicia często zaczynają tracić na sile, gdy tylko powyżej 50-dniowej średniej znajdą się kursy od 60 do 80 proc. spółek.

Foto: GG Parkiet

Z tą opinią zgadza się strateg Bank of America Stephen Suttmeier. Według niego, aby można było mówić o kontynuacji odbicia, potrzeba poprawy zachowania całego szeregu wskaźników technicznych, w tym wzrostu obrotów. Na zagrożenia dla kontynuacji zwyżek wskazują także argumenty fundamentalne.

„Nasi klienci z rynku akcji są nastawieni pesymistycznie, co dla trwałego odbicia jest warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym. Biorąc pod uwagę, że zagrożenia dla wzrostu dopiero się pojawiają, jest za wcześnie, aby zaczynać obstawiać hossę" – oceniali w nocie pod koniec maja stratedzy Morgana Stanleya pod kierunkiem Michaela Wilsona.

Wilson, który należy do najbardziej niedźwiedzio nastawionych strategów z Wall Street, ostrzega, że zdolność konsumentów do dalszego wydawania pieniędzy stanęła pod znakiem zapytania. Wskazuje także na presję na generowane przez spółki marże, nadmierne zapasy i cykliczny spadek wydatków na technologie. Jego zdaniem słabe wyniki spółek sprawią, że do końca sezonu publikacji raportów za II kwartał S&P 500 spadnie do 3400 pkt, co oznaczałoby przecenę o kolejne 17 proc.

„Do tego czasu wszelkie odbicia powinny być wykorzystywane do pozbywania się akcji spółek najbardziej narażonych na pogorszenie zysków" – pisze specjalista Morgana Stanleya.

Nie wszyscy są nastawieni równie pesymistycznie. David Kostin z Goldmana Sachsa zapowiada, że S&P 500 zakończy rok o 10 proc. powyżej obecnych pułapów, w czym pomoże oczekiwany przez niego wzrost zysku na akcję o 8 proc.

Strateżka tego samego banku Vickie Chang ocenia jednak, że dno zostanie osiągnięte, kiedy Fed zapowie koniec zaostrzania polityki, czego jednak należy się spodziewać dopiero po wejściu USA w recesję. Jej zdaniem do poprawy koniunktury konieczne mogą być oznaki spowolnienia inflacji, czego ekonomiści Goldmana Sachsa spodziewają się w II połowie roku.

„Przejście do łagodzenia polityki przez Fed jest mało prawdopodobne przed rozpoczęciem recesji. Jednak podobnie jak pod koniec 2018 r. wyraźny sygnał, że ryzyko podwyżek stóp ustępuje, może być wystarczający (do rozpoczęcia zwyżek – red.)" – ocenia Chang.

Mieszane sygnały płyną również z Citigroup. Według strategów banku pod kierunkiem Roberta Bucklanda po gwałtownej globalnej wyprzedaży nadszedł czas na zakupy akcji, szczególnie z Europy i rynków wschodzących, a to ze względu na atrakcyjne wyceny. Spośród ich 18 warunków dla nadejścia bessy obecnie spełnionych jest zaledwie sześć.

Dla porównania przed globalnym kryzysem finansowym było to 13, a przed bessą lat 2000–2003 – 17,5. Historycznie inwestowanie w akcje, kiedy wskaźnik sygnałów ostrzegawczych rynkowych spadł do podobnych poziomów, przynosiło zyski sięgające w ciągu kolejnych 12 miesięcy średnio 31 proc. Jak jednak zastrzegają specjaliści, ich metoda nie jest przewidziana jako narzędzie timingu rynkowego.

Dodatkowo w osobnej nocie inny zespół specjalistów Citigroup zwraca uwagę na zagrożenie, jakim dla rynku są oczekiwane obniżki prognoz zysków spółek. Zdaniem strategów pod kierunkiem Jamie Fahy'ego negatywnie na wynikach finansowych (podobnie zresztą jak na danych makro) odbije się dalsze zaostrzanie polityki Fedu.

„Wolimy wykorzystywać zwyżki do sprzedawania akcji niż przeceny do ich dokupowania" – napisali specjaliści w nocie z przełomu miesięcy.

Ich zdaniem efektem mogą być podwyższona zmienność i bardzo słabe stopy zwrotu z indeksów. Jak zaznaczają, do tej pory mimo obaw przed nadejściem recesji oczekiwania analityków wobec tegorocznych zysków spółek praktycznie się nie zmieniły. W tej sytuacji obniżki prognoz zysków mogą stać się poważnym obciążeniem dla rynku, tym bardziej że ostatnie zwyżki były napędzane przez niskie wyceny. MWIE

Analizy rynkowe
Trzynaście spółek z udziałem Skarbu Państwa na giełdzie. Jak sobie radzą?
Analizy rynkowe
Lipiec jednak z rekordami, teraz nadchodzi trudniejszy sezon
Analizy rynkowe
Cła mogły zabić, a tylko uderzą w unijny handel. Polsce też się oberwie
Analizy rynkowe
WIG20 wciąż daleko od historycznych rekordów
Analizy rynkowe
Splity akcji przyciągają uwagę rynku
Analizy rynkowe
Drogich akcji przybywa, a splitów jak na lekarstwo