Zdarzają się kwartały, o których trudno byłoby powiedzieć coś szczególnie interesującego z inwestycyjnego punktu widzenia, lub też takie, które upływają w atmosferze „business as usual". Pierwszy kwartał 2022 r. zdecydowanie nie zalicza się do tego grona. Pod wieloma względami trwale zapisał się na kartach rynkowej historii. Przypomnijmy pokrótce najważniejsze fakty, które o tym zdecydowały i które mogą rzutować na dalszą część roku.
Wojna zburzyła dotychczasowy ład
Oczywiście I kwartał przechodzi do historii przede wszystkim ze względu na rozpoczęcie rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie. Chociaż o zakusach putinowskiego reżimu było wiadomo już co najmniej od 2014 r., gdy doszło do aneksji Krymu, to tym razem skala inwazji skłoniła Zachód do nałożenia na Moskwę bezprecedensowych sankcji. Dotychczasowy geopolityczny i ekonomiczny ład zaczął ulegać głębokim, zapewne długoterminowym przemianom.
Ropa (przejściowo) najdroższa od 2008 r.
Rosyjska agresja dramatycznie przyspieszyła trend wzrostowy cen ropy naftowej, trwający od czasu covidowego krachu w marcu 2020 r. Tuż po wybuchu wojny notowania surowca znalazły się na poziomach widzianych dotąd wyłącznie w trakcie budzącego niemiłe wspomnienia u inwestorów 2008 r. Na szczęście w kolejnych tygodniach ceny ropy zaczęły się stabilizować.
Inflacja już przed wojną najwyższa od ponad dwóch dekad
Chociaż skutki ekonomiczne wojny dolały jeszcze oliwy do ognia, jeśli chodzi o wzrost cen surowców, to jednak trudno wyłącznie na ten czynnik zrzucać w pełni winę za rosnącą inflację. Już w styczniu – a więc jeszcze przed rosyjską inwazją – wskaźnik inflacji CPI w naszym kraju zawędrował do 9,4 proc., czyli poziomu niewidzianego od ponad 20 lat. Z kolei w Stanach Zjednoczonych lutowy odczyt CPI okazał się najwyższy od... 40 lat (7,9 proc.).