Nawet mimo wczorajszej korekty spadkowej, kojarzony z małymi spółkami indeks sWIG80 jest 26 proc. na plusie względem końca ubiegłego roku. Tymczasem grupujący tuzy warszawskiej giełdy WIG20 jest tylko 3,8 proc. na plusie od początku roku i nie zdołał nawet jeszcze przebić styczniowego szczytu.
Z czego wynika siła „maluchów” w tym roku? Czy jest to wyłącznie efekt ożywienia się kapitału spekulacyjnego, który właśnie głównie w gronie niewielkich firm szuka okazji do szybkiego zarobku? A może zjawisko to jest uzasadnione przez poważniejsze, fundamentalne czynniki?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, rozpocznijmy analizę, porównując ze sobą roczne (12--miesięczne, a precyzyjnie 251--sesyjne) zmiany indeksów sWIG80 (a wcześniej jego poprzednika – indeksu WIRR) oraz WIG20. Na pierwszy rzut oka wykresy poruszają się w tym samym kierunku. Jeśli jednak obliczymy i nałożymy na wykres różnicę między 12-miesięcznymi zmianami sWIG80 i WIG20, to sprawa nabierze zupełnie nowego wymiaru. Jak widać na ilustracji, różnica ta (nazwijmy ją „różnicą stóp zwrotu”) ani nie jest stała, ani też nie zmienia się w chaotyczny sposób. Wręcz przeciwnie, podlega ona wyraźnemu, długoterminowemu cyklowi.
[srodtytul]Długoterminowy cykl[/srodtytul]
Biorąc pod uwagę całą historię warszawskiej giełdy widać, że różnica stóp zwrotu zachowuje się niczym znany z analizy technicznej oscylator. Zakres tych wahań jest ogromny – od -65 pkt proc. (tyle zanotowano w lipcu 1998 r.) do ponad +150 pkt proc. (w kwietniu 2004 r.). Ponieważ za każdym razem punkty zwrotne w ramach tego cyklu wypadały w przeszłości na innym poziomie, to bardziej przydatne dla inwestorów jest raczej monitorowanie trendu, w jakim porusza się różnica stóp zwrotu, niż próbowanie „łapania” dołków lub szczytów (to kolejny wniosek zapożyczony z analizy technicznej).