Mija właśnie sześć miesięcy od momentu, w którym WIG ustanowił dołek bessy i rozpoczął systematyczny marsz na północ. Przez ten długi czas zdołał już zyskać prawie 70 proc. i wrócił do poziomu z początku października 2008 r., odrabiając tym samym większość strat wywołanych przez najostrzejszą fazę światowego kryzysu finansowego na jesieni 2008 r.
Czy tak gwałtowna zwyżka oznacza, że przynajmniej na krótką metę jej potencjał już się wyczerpał lub jest bliski wyczerpania? Dane historyczne przynajmniej częściowo potwierdzają te obawy. Tak dynamiczna zwyżka poprzedzała zarówno silną korektę na jesieni 2003 r. (która zatrzymała trend wzrostowy na cztery miesiące), jak i załamanie hossy internetowej na wiosnę 2000 r. Jednocześnie obecna sytuacja na rynku zdecydowanie odróżnia się jednak od przeszłości pod względem zachowania wskaźników technicznych, jak i fazy cyklu koniunkturalnego w gospodarce.
Nawet jeśli do korekty faktycznie dojdzie w najbliższym czasie, to prawdopodobnie najłagodniejszy („płaski”) przebieg będzie ona miała w gronie małych spółek. Notowania indeksu sWIG80, mimo że w tym roku rosną szybciej niż WIG20, cechują się mniejszą zmiennością. Podobnie działo się w przeszłości. Szybkie tempo zwyżki nie przesądzało o silnej korekcie.
[srodtytul]Czy skala dotychczasowej zwyżki zapowiada przynajmniej kilkumiesięczne przesilenie?[/srodtytul]
[link=http://www.parkiet.com/galeria/32,4,840179.html]Skala dotychczasowej zwyżki indeksów na warszawskiej giełdzie[/link] (jak i na świecie) jest jednym z głównych powodów obaw inwestorów przed bardzo dotkliwą i gwałtowną korektą spadkową lub wręcz załamaniem średnioterminowego trendu wzrostowego. W najczarniejszych scenariuszach możliwy byłby powrót do dołków bessy.