Meandry zarządzania ryzykiem bankowym

Bardzo duża zmienność warunków gospodarowania i prowadzenia biznesu bankowego doprowadziła do niebywałego rozchwiania poglądów w wielu sprawach, nawet tych fundamentalnych. Receptą dla banków w takich okolicznościach staje się konserwatyzm w zarządzaniu ryzykiem

Publikacja: 27.11.2009 07:09

Meandry zarządzania ryzykiem bankowym

Foto: GG Parkiet

Od dłuższego czasu doświadczamy rozległego kryzysu gospodarczego zapoczątkowanego w sektorze finansowym, ale w dalszym ciągu nie wychodzimy poza klasyczną ex post rejestrację objawów, a nie przyczyn. Tym samym i konkluzje mieszczą się w logice dotychczasowego myślenia, co odnosi się zarówno do sektora bankowego i związanych z nim zasad zarządzania ryzykiem, jak i prowadzonej polityki nadzorczej.

[srodtytul]Docieranie nadzoru[/srodtytul]

W Polsce dodatkową okolicznością, która poważnie powinna determinować jakość funkcjonowania rynku finansowego, jest przeprowadzona w 2007 r. konsolidacja nadzorów. Na razie ma ona formalny charakter i nie zbudowano jeszcze względnie jednorodnego merytorycznie modelu nadzoru finansowego z adekwatną skonsolidowaną polityką nadzorczą adresowaną do całego rynku finansowego i jego poszczególnych segmentów.

W strukturze organizacyjnej Urzędu KNF utworzony został Pion Polityki Rozwoju Rynku Finansowego i Polityki Międzysektorowej, który jednak nie zaznacza wyraźnie swojej działalności w wymiarze analitycznym i regulacyjnym. A przecież za bardzo trafną należy uznać tezę o stabilności sektora finansowego jako dobru publicznym. Należy sądzić, że pojawienie się w strukturze UKNF departamentu edukacji (bardzo dobry pomysł!) będzie sprzyjać upowszechnianiu tej myśli. Wydaje się ponadto, że ten departament powinien krzewić wiedzę przede wszystkim w samym środowisku finansowym.

Na kanwie tematyki tegorocznego Kongresu Ryzyka Bankowego warto zwrócić uwagę na niektóre meandry zarządzania ryzykiem bankowym. Skuteczne nim zarządzanie wymaga niezbędnych zasobów informacyjnych. Na tym opiera się także regulowanie działalności bankowej i innych sfer gospodarczych. Okazuje się jednak, że posiadane dość bogate bazy informacyjne w sektorze bankowym nie są efektywnie "konsumowane".

Wyraźnie mamy problem z profilaktyką w ujęciu jednostkowym (przy podejmowaniu i kontroli ryzyka), jak i sektorowym (regulacji ostrożnościowych), i przede wszystkim makroekonomicznym (oddziaływaniu na koniunkturę). Dopiero poniewczasie dokonywana interpretacja danych prowadzi do konkluzji, że zjawiska kryzysowe były widoczne już na początku 2007 r. Teraz z kolei można mówić o nadwrażliwości i dużej łatwości we wskazywaniu obecnych zagrożeń. Co chwilę niektórzy zauważają na rynkach finansowych bańki spekulacyjne, prowadzące do kolejnego krachu o skutkach większych niż poprzednio.

[srodtytul]Kredyt kredytowi nierówny[/srodtytul]

W bieżącej publicystyce ekonomicznej (bankowej) eksponuje się problem klientów nadmiernie zadłużonych i związanego z tym rosnącego portfela kredytów zagrożonych. Jednak prezentacja tej kwestii na kongresie nie była nadto przekonywająca. Ilustracja gazetowym przykładem emerytki posiadającej 33 kredyty czy urzędniczki o niskich dochodach i zwiększającym się zadłużeniu powstającym poprzez zaciąganie 22 kredytów na spłatę poprzednich są chwytliwe, ale już metodologia szacowania problemu staje się wątpliwa. Stąd i wpływ na poziom zagrożenia dla sektora bankowego dość dyskusyjny. Nie sposób na tak szacowanych danych kształtować politykę zarządzania ryzykiem i w konsekwencji politykę biznesową.

Emocje wzbudzały kredyty dla gospodarstw domowych, zwłaszcza mieszkaniowe zaciągane w walutach obcych (frank szwajcarski), a przecież to nie one mają największy wpływ na obecną jakość portfela kredytowego (dane na koniec września). Kredyty zagrożone gospodarstw domowych stanowią 4,9 proc. kredytów ogółem, a mieszkaniowe walutowe tylko 0,9 proc. Natomiast kredyty zagrożone przedsiębiorstw to 10,4 proc. Właśnie portfel kredytowy przedsiębiorstw determinowany poważnie opcjami walutowymi ma największy wpływ na poziom tworzonych rezerw i obciążenie dla rachunku wyników. Trudno zrozumieć takie asymetryczne rozkładanie akcentów w identyfikowaniu istniejących i potencjalnych zagrożeń.

Prenumerata 2025

Liderzy wybierają zaufane źródło wiedzy

Zaprenumeruj

Warto jednocześnie zwrócić uwagę na zmianę tonacji w odniesieniu do znaczenia kredytów dla gospodarstw domowych w rozwoju gospodarczym. A także udziału inwestycji mieszkaniowych w PKB, które jeszcze niedawno miały być kołem zamachowym naszej gospodarki. Teraz się okazuje, że ich stosunkowo niewielki udział uchronił polską gospodarkę przed kryzysem gospodarczym. Podobnie jak i znaczenie sektora bankowego, którego aktywa w Polsce dochodzą do 80-90 proc. PKB, gdy w krajach najbardziej rozwiniętych kształtują się na poziomie kilkuset procent PKB.

[srodtytul]Nieracjonalne założenia[/srodtytul]

W polityce makroekonomicznej co prawda w dalszym ciągu dominują obawy związane ze zwiększającym się zadłużeniem sektora finansów publicznych i bacznie się śledzi dystans do wyznaczonych progów ostrożnościowych, ale już od pewnego czasu wskazuje się na nieracjonalność przyjętych w Polsce ograniczeń. Co istotne, są to głosy współtworzących jakiś czas temu naszą politykę gospodarczą i obecnie uczestniczących w praktyce gospodarczej, a więc wytrawnych obserwatorów procesów makroekonomicznych. To zróżnicowanie w spojrzeniu na prowadzenie polityki gospodarczej niewątpliwie determinuje poziom ryzyka w gospodarce i wpływa na optykę w prowadzeniu komercyjnej działalności bankowej z zarządzaniem ryzykiem włącznie.

Wskazane przykłady świadczą o sporym rozchwianiu w spojrzeniu na sprawy zasadnicze. Sytuacje kryzysowe są naturalnym podłożem dużego zróżnicowania w receptach antykryzysowych, ale mówią także o bardzo dużej niestabilności poglądów na kwestie fundamentalne, wręcz ustrojowe. Podnoszona kwestia progów długu publicznego ma swoje konsekwencje dla sfery realnej i finansowej, a więc i poziomu ryzyka gospodarczego. Wpływa to jednocześnie na szacunek ryzyka bankowego zarówno finansowego (głównie rynkowego), jak i kredytowego. A przyjmowany przez banki apetyt na ryzyko wyznacza ich skłonność w finansowaniu rozwoju gospodarczego określaną w bieżącej polityce handlowej.

Natomiast bankową politykę nadzorczą charakteryzuje wyjątkowa stabilność w tradycyjnym postrzeganiu kapitału jako głównego amortyzatora ryzyka. Przyjęta ostatnio uchwała KNF w sprawie wzmocnienia funduszy podstawowych nie daje specjalnych możliwości poszerzania tej kategorii funduszy własnych oraz poprawy adekwatności kapitału i tym samym zwiększania możliwości aktywności bankowej, zwłaszcza kredytowej.

Dodatkowo, Rekomendacja T w swym zamierzeniu ma ograniczać czynniki ryzyka w transakcjach z klientami indywidualnymi, uznając za niewystarczające dotychczasowe modele zarządzania ryzykiem w bankach. O ile więc stałe przypominanie klasycznej struktury zarządzania ryzykiem i mobilizowanie do jej stosowania ma uzasadnienie, o tyle narzucanie instrumentami nadzorczymi metodyki badania zdolności kredytowej wywołuje wątpliwości. Tym bardziej że za podstawę uznaje się tylko dochody, a nie szersze spektrum aktywów klienta. Właściwszym rozwiązaniem byłby, wskazywany na kongresie, powrót do wcześniejszego podejścia (po odpowiedniej adaptacji) w zakresie tworzenia rezerw na kredyty zamiast wynikającego z ducha międzynarodowych standardów rachunkowości.

[srodtytul]Zasada wahadła[/srodtytul]

Na powyższe okoliczności nakładają się własne doświadczenia banków i ich inwestorów strategicznych, co często przypomina ruch wahadła. Znajduje to swój wyraz w podejściu do ryzyka kredytowego (od liberalnego do rygorystycznego) i w polityce cenowej (od niskich marż i prowizji do cen zaporowych). Banki u klientów tracą wiarygodność i kapitał zaufania, którego znaczenie bywa ważniejsze niż kapitału finansowego. W trosce o bieżące wyniki zapomina się o budowaniu i utrzymywaniu dobrych długoterminowych relacji z klientami.

Będzie to miało odzwierciedlenie w poziomie nowego rodzaju ryzyka wprowadzonego przez NUK - ryzyku operacyjnym. Złośliwie rzecz ujmując, można mówić o dużej wyobraźni i przenikliwości pomysłodawcy tej kategorii ryzyka i jej definicyjnej pojemności, która może wchłonąć nieomal wszystko, co trudno objąć znanymi standardowymi typami ryzyka.Generalnie w instytucjach finansowych konserwatyzm w zarządzaniu ryzykiem ma swoje niezaprzeczalne walory, choć raczej nie bywa motorem postępu i rozwoju.

Tekst jest wyrazem poglądów autora, a nie instytucji, w której pracuje.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?