Listopad inwestorzy na GPW rozpoczynali w świetnych humorach, kończyli go pełni obaw. Podczas gdy u progu miesiąca WIG bił rekordy hossy, to w jego połowie coś zazgrzytało w sprawnie dotąd działającym mechanizmie i indeks zaczął systematycznie się osuwać. Gdyby nie wczorajsze miniodbicie, indeks kończyłby listopad najniżej od sześciu tygodni. Chociaż spadek w skali całego miesiąca o 1,9 proc. jest niezbyt okazały, to jednak licząc od maksymalnego poziomu zanotowanego w listopadzie, WIG osunął się o 5 proc. Tak pokaźnej korekty spadkowej nie było od sierpnia, a wcześniej od maja.
[srodtytul]Korekta niczym na wiosnę[/srodtytul]
Przywołanie w tym miejscu majowej korekty jest o tyle uzasadnione, że z ówczesnymi wydarzeniami łączą obecną sytuację liczne podobieństwa. Miesiąc temu, przy okazji podsumowywania kondycji rynków w październiku, wysunęliśmy następującą tezę: „Wrześniowa zwyżka WIG20 to odpowiednik równie nieprzerwanego marszu na północ w marcu. Obie fale zwyżkowe były efektem odrabiania strat po korektach i obie doprowadziły do ustanowienia nowych rekordów hossy. Z kolei październikowa konsolidacja to?odpowiednik bezproduktywnej huśtawki notowań w kwietniu. (...) Gdyby ta niemal idealnie sprawdzająca się analogia miała się dalej utrzymywać, to idąc tym tropem, teraz należałoby oczekiwać listopadowego tąpnięcia kursów na wzór tego z maja”.
Chociaż ostatecznie okazało się, że oczekiwana na podstawie tej analogii listopadowa korekta wystartowała ponad tydzień później niż w maju, to jednak sama teza o nadchodzącym przesileniu jak najbardziej się sprawdziła. Zyski z niespodziewanego wystrzału notowań na początku listopada zostały szybko zrównane z ziemią, WIG cofnął się do dolnych granic październikowej konsolidacji i zapachniało groźbą poważniejszej fali spadkowej.
Porównywanie obecnej sytuacji z majem jest też uprawnione ze względu na impulsy, jakie wywołały niepokój na rynkach. Podczas gdy na wiosnę rynki przestraszyły się kryzysu finansowego w Grecji i groźby jego rozprzestrzenienia się na inne peryferyjne kraje strefy euro, to ostatnio źródłem obaw okazała się Irlandia, a potem znów zaczął działać mechanizm przenoszenia się tych obaw na inne kraje.