Listopad przyniósł powtórkę majowej zawieruchy, ale na mniejszą skalę

Po raz pierwszy od sierpnia indeksy na warszawskiej giełdzie zakończyły miesiąc na minusie. WIG jest ciągle niebezpiecznie blisko ważnego poziomu wsparcia

Publikacja: 01.12.2010 06:39

Tomasz Hońdo, Parkiet

Tomasz Hońdo, Parkiet

Foto: PARKIET

Listopad inwestorzy na GPW rozpoczynali w świetnych humorach, kończyli go pełni obaw. Podczas gdy u progu miesiąca WIG bił rekordy hossy, to w jego połowie coś zazgrzytało w sprawnie dotąd działającym mechanizmie i indeks zaczął systematycznie się osuwać. Gdyby nie wczorajsze miniodbicie, indeks kończyłby listopad najniżej od sześciu tygodni. Chociaż spadek w skali całego miesiąca o 1,9 proc. jest niezbyt okazały, to jednak licząc od maksymalnego poziomu zanotowanego w listopadzie, WIG osunął się o 5 proc. Tak pokaźnej korekty spadkowej nie było od sierpnia, a wcześniej od maja.

[srodtytul]Korekta niczym na wiosnę[/srodtytul]

Przywołanie w tym miejscu majowej korekty jest o tyle uzasadnione, że z ówczesnymi wydarzeniami łączą obecną sytuację liczne podobieństwa. Miesiąc temu, przy okazji podsumowywania kondycji rynków w październiku, wysunęliśmy następującą tezę: „Wrześniowa zwyżka WIG20 to odpowiednik równie nieprzerwanego marszu na północ w marcu. Obie fale zwyżkowe były efektem odrabiania strat po korektach i obie doprowadziły do ustanowienia nowych rekordów hossy. Z kolei październikowa konsolidacja to?odpowiednik bezproduktywnej huśtawki notowań w kwietniu. (...) Gdyby ta niemal idealnie sprawdzająca się analogia miała się dalej utrzymywać, to idąc tym tropem, teraz należałoby oczekiwać listopadowego tąpnięcia kursów na wzór tego z maja”.

Chociaż ostatecznie okazało się, że oczekiwana na podstawie tej analogii listopadowa korekta wystartowała ponad tydzień później niż w maju, to jednak sama teza o nadchodzącym przesileniu jak najbardziej się sprawdziła. Zyski z niespodziewanego wystrzału notowań na początku listopada zostały szybko zrównane z ziemią, WIG cofnął się do dolnych granic październikowej konsolidacji i zapachniało groźbą poważniejszej fali spadkowej.

Porównywanie obecnej sytuacji z majem jest też uprawnione ze względu na impulsy, jakie wywołały niepokój na rynkach. Podczas gdy na wiosnę rynki przestraszyły się kryzysu finansowego w Grecji i groźby jego rozprzestrzenienia się na inne peryferyjne kraje strefy euro, to ostatnio źródłem obaw okazała się Irlandia, a potem znów zaczął działać mechanizm przenoszenia się tych obaw na inne kraje.

Narastające wątpliwości na rynkach, którym towarzyszy jednocześnie równie niekorzystna perspektywa zaostrzenia polityki pieniężnej w Chinach, nie zostały zrównoważone przez luzowanie ilościowe w USA. A przecież to właśnie ultrałagodna polityka Fedu była impulsem do bicia rekordów hossy na początku listopada. Najwyraźniej było to jednak tylko chwilowe zaburzenie wypracowanego już na wiosnę schematu (ogłoszenie kolejnej rundy luzowania jedynie o nieco ponad tydzień odsunęło w czasie moment rozpoczęcia korekty).

Cały ten obraz uzupełnia jeszcze jedna prawidłowość. Jak zwracaliśmy uwagę przy okazji opisywania sytuacji w październiku, w tym roku doskonale sprawdzał się schemat, według którego korekty spadkowe następowały wkrótce po rozpoczęciu miesiąca następującego po miesiącu, w którym szczytu sięgnęła ekscytacja najnowszymi wynikami finansowymi amerykańskich spółek. Tak było w lutym, maju oraz sierpniu. Okazało się, że z pewnym opóźnieniem (ze względu na wspomniane działania Fedu) efekt ten zadziałał także w listopadzie. To sugeruje, że źródła nerwowości na rynkach to nie tylko kolejna fala obaw o strefę euro.

[srodtytul]Teraz słaby grudzień?[/srodtytul]

Czego należałoby oczekiwać w grudniu, idąc tropem omówionych podobieństw z majem? Czerwiec wbrew nadziejom i zdecydowanym działaniom podejmowanym przez „centralne” kraje strefy euro (wart 750 mld EUR program ratunkowy dla „słabych ogniw” strefy) nie przyniósł automatycznego odbicia po majowym tąpnięciu. Doszło co gorsza do dalszego osuwania się kursów – WIG spadł wtedy o 5,2 proc., czyli nawet nieco więcej niż w maju (choć to w maju były największe wahania w trakcie miesiąca).

Na zdecydowane odbicie trzeba było czekać do lipca. Idąc tym tropem, teraz należałoby więc oczekiwać słabego grudnia i odbicia dopiero w styczniu. Co ciekawe, byłoby to w miarę spójne z tradycyjnymi efektami sezonowymi: rajdem Świętego Mikołaja (co prawda występuje on w grudniu, ale przyjmuje się, że dotyczy jedynie ostatniego tygodnia miesiąca) oraz efektem stycznia.

Oczywiście, trudno byłoby sztywno trzymać się założenia, że podobieństwa z wydarzeniami z pierwszej połowy roku będą się utrzymywały w nieskończoność. Sygnałem tego, czy należy traktować powtórkę z historii jako scenariusz bazowy, będzie być może zachowanie indeksów względem poziomów wsparcia, które zatrzymały zapędy sprzedających w październiku. Na wykresie WIG jest to poziom około 45,2 tys. pkt, WIG20 – około 2600 pkt.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?