Koniec z „nieziemskim przywilejem” USA

Wy­wiad z Bar­rym Eichen­gre­enem, pro­fe­so­rem eko­no­mii na Uni­wer­sy­te­cie Ber­kel­ey

Aktualizacja: 26.02.2017 22:31 Publikacja: 02.04.2011 03:29

Koniec z „nieziemskim przywilejem” USA

Foto: Bloomberg

[b]Priorytetem G20 pod przewodnictwem Francji jest reforma systemu walutowego zdominowanego przez dolara. Chiński prezydent Hu Jintao ocenił niedawno, że już jest to produkt przeszłości. Należy się spodziewać walutowej rewolucji?[/b]

Hu Jintao ma rację. Nawet amerykański Departament Skarbu nieoficjalnie zgadza się, że obecny system nie jest optymalny i wymaga reformy. Ale nie należy się spodziewać jego gwałtownej zmiany, tylko transformacji.

[b]Co jest złego w obecnym porządku walutowym? [/b]

Przede wszystkim to, że daje on USA „nieziemski przywilej” wynikający z tego, że dolar jest światową walutą, że jest tak szeroko wykorzystywany w międzynarodowych transakcjach. To sprawia, że jest duże zapotrzebowanie na denominowane w dolarach aktywa, a w efekcie stopy procentowe w USA są niższe, niż byłyby, gdyby dolar nie miał takiej pozycji.

Amerykanie wykorzystali tę sytuację, aby napompować gigantyczną bańkę na rynku nieruchomości, która skończyła się poważnym kryzysem finansowym. Nie twierdzę, że architektura światowego systemu walutowego była jedyną przyczyną tego kryzysu, ale odegrała bardzo ważną rolę. USA okazały się nieodpowiedzialnym zarządcą tak uprzywilejowanej waluty.

[b]Skoro USA mają w obecnym systemie uprzywilejowaną pozycję, może będą tego porządku broniły?[/b]

Z moich wyliczeń wynika, że standard życia Amerykanów jest o około 3 proc. wyższy, niż byłby, gdyby dolar nie pełnił roli głównej światowej waluty. Wynika to stąd, że eksportujemy zielone papierki, których koszt produkcji jest znikomy, a w zamian importujemy np. samochody BMW.

Ale z drugiej strony jesteśmy bardziej narażeni na kryzysy finansowe. Nawet gdy nierozsądnie wydajemy pożyczone pieniądze, nie zostajemy odcięci od kredytu. Zagranica nadal ochoczo nam pożycza, utrwalając naszą nieroztropność. Waszyngton to rozumie. Zdaje sobie też sprawę, że trzymanie się starego porządku walutowego jest już niemożliwe, bo świat się zmienił. Po II wojnie światowej USA odpowiadały za 50 proc. światowej gospodarki. Dziś jest to 20 proc. Nie ma więc żadnego powodu, aby dolar miał tak dominującą pozycję.

[b]Jakie są alternatywy dla systemu walutowego opartego na dolarze?[/b]

Będzie to system, w którym z dolarem będą konkurowały inne waluty. Pierwszą z nich jest euro, choć dziś nie jest to popularny pogląd. Ale według mnie Europa upora się z kryzysem fiskalnym. Wówczas euro znów zacznie umacniać swój status waluty międzynarodowej, tak jak to było w latach 1999–2007. Za 10 lat pełnoprawną walutą międzynarodową będzie też juan.

[b]W swoich książkach wskazuje pan jednak, że barierą dla popularyzacji euro jest jego bezpaństwowość. Nikt nie kontroluje tej waluty.[/b]

Skutki tego możemy obserwować od niemal roku. Proszę jednak zauważyć, że w wyniku kryzysu fiskalnego w Europie po raz pierwszy rozpoczęła się poważna dyskusja o tym, jak uczynić strefę euro zdolną do pełnienia funkcji, których oczekuje się od zarządcy silnej międzynarodowej waluty. Czy potrzebne jest zwiększenie koordynacji polityki państw członkowskich i przyznanie Komisji Europejskiej więcej prerogatyw do decydowania o tym, jak ta polityka powinna wyglądać? Czy potrzeba wzmocnienia regulacji sektora bankowego na szczeblu europejskim?

Te pytania w poszczególnych krajach napotykają opór. Trwają też spory o to, kto ma płacić za ugaszenie kryzysu. Ale unia walutowa jest jak czarna dziura: gdy się do niej wejdzie, nie można już wyjść. Dlatego liderzy muszą znaleźć sposób, jak usprawnić ten organizm.

[b]Dolar szybki wzrost potęgi w pierwszych dekadach XX w. zawdzięcza staraniom Fedu. Tymczasem część ekonomistów wskazuje, że strefa euro nie zabiega o popularyzację swojej waluty, bo obawia się, że spowoduje to jej aprecjację i uderzy w eksport.[/b]

Aby waluta miała status międzynarodowej, musi spełniać trzy warunki. Musi być walutą dużej gospodarki, takiej jak strefa euro. Jej emitent musi też prowadzić stabilną politykę. Dziś strefa euro nie spełnia tego warunku, ale jak mówiłem, wkrótce powinno się to zmienić. Po trzecie, potrzebny jest płynny rynek aktywów denominowanych w tej walucie. Obecnie strefa euro nie ma jednego rynku obligacji: są rynki papierów niemieckich, francuskich, greckich itd. Ale rynek ten będzie się rozwijał. Euro stanie się więc międzynarodową walutą niezależnie od tego, czy politycy sobie tego życzą, czy nie.

[b]Większa integracja strefy euro pomoże zapobiec powtórce kryzysu fiskalnego w przyszłości. A jakie działania są potrzebne, aby zażegnać ten kryzys?[/b]

Nieunikniona, niezbędna i w obecnej sytuacji pożądana jest restrukturyzacja długów niektórych krajów. To najmniej bolesna metoda zażegnania kryzysu. Grecja, Portugalia i Irlandia jako członkowie strefy euro nie mogą odzyskać konkurencyjności na drodze dewaluacji swojej waluty. Muszą więc przeprowadzić tzw. dewaluację wewnętrzną, czyli obciąć płace, emerytury, koszty produkcji itd. Ale gdy tnie się wszystkie ceny i koszty w danym kraju, realna wartość jego długów rośnie. Wewnętrzna dewaluacja w krajach zmagających się z kryzysem fiskalnym wymaga więc restrukturyzacji ich zadłużenia.

[b]W Brukseli to jednak wciąż temat tabu.[/b]

Bo unijni liderzy boją się, jak restrukturyzacja długów tych kilku państw wpłynie na kondycję sektora bankowego w całej strefie euro. Dokapitalizowania wymagałyby zapewne m.in. niemieckie banki regionalne. Problem w tym, że nie bardzo wiadomo, kto ma za to zapłacić.

[b]Kiedy poważnym konkurentem dla dolara i euro stanie się juan?[/b]

Chińscy przywódcy zapowiedzieli, że do 2020?r. Szanghaj stanie się międzynarodowym centrum finansowym z prawdziwego zdarzenia. To jest też data, kiedy juan stanie się ważną walutą.

Pojęcie międzynarodowej waluty ma kilka wymiarów. Używa się jej w handlu międzynarodowym, na rynkach finansowych oraz w bankowości centralnej jako waluty rezerwowej. Chińczycy dokonują reformy walutowej krok po kroku. Najpierw zajęli się handlem: półtora roku temu żadna chińska spółka nie rozliczała transakcji w juanach, dziś robi to 70 tys. firm. Kolejnym krokiem było stworzenie dla międzynarodowych inwestorów juanowych aktywów. Coraz więcej zachodnich firm emituje w Hongkongu denominowane w tej walucie obligacje. Ostatnio zrobił to Unilever, wcześniej McDonald’s i Caterpillar. Ostatni krok w procesie umiędzynaradawiania tej waluty nastąpi, gdy Pekin zachęci banki centralne do trzymania w juanach części rezerw.

[b] Czy taka stopniowa, płynna transformacja juana jest możliwa? Będzie ona przecież wymagała uwolnienia kursu juana. Ale jak zauważył Pan w jednej ze swoich książek, na otwartych rynkach walutowych oczekiwania inwestorów na aprecjację danej waluty skutkują szybkim napływem kapitału do denominowanych w niej aktywów, co zwiększa presję na przyspieszenie reform.[/b]

Najbardziej prawdopodobny scenariusz to stopniowe umacnianie się juana wraz ze wzrostem wydatków konsumpcyjnych Chińczyków. Ale możliwe jest też, że liberalizacja rachunku kapitałowego Chin sprawi, że Chińczycy zaczną wyprowadzać za granicę swoje ogromne oszczędności, a to spowoduje deprecjację juana.

[b]Za dziesięć lat będziemy więc mieli wielobiegunowy system walutowy. Czy będzie on bardziej stabilny niż obecny i ten z Bretton Woods?[/b]

To będzie zależało od tego, czy państwa emitujące międzynarodowe waluty będą postępowały rozsądnie, czy będą prowadziły stabilną politykę finansową. Historia ostatnich lat podpowiada nam, że nie ma takiej gwarancji. Będziemy mieli trzy wielkie gospodarki – strefę euro, USA i Chiny – i błędy każdej z nich będą mogły zdestabilizować światowy system finansowy.

[b]Może więc lepiej byłoby, gdyby powstała międzynarodowa waluta nie powiązana bezpośrednio z żadną z tych gospodarek. Część ekonomistów proponuje, aby funkcję tę pełniły SDR – Specjalne Prawa Ciągnienia Międzynarodowego Funduszu Walutowego?[/b]

To może brzmieć dobrze w teorii, ale nie sprawdziłoby się w praktyce. Wybucha kryzys finansowy, wszyscy domagają się większej płynności. Gdy zbankrutował bank Lehman Brothers, tej płynności dostarczył Fed. Utworzył m.in. linie swapowe warte 120 mld USD dla banków centralnych Meksyku, Brazylii, Korei Południowej i Singapuru. Czy członkowie MFW pozwoliliby mu na dokonanie w jeden weekend takiego zastrzyku płynności? Wątpię. Skoro nie mamy światowego rządu, nie będziemy też mieli światowego banku centralnego, a więc także ponadpaństwowej waluty.

Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?
Analizy rynkowe
Czy Święty Mikołaj zawita w tym roku na giełdę?