Warunki zamiany bessy na hossę nie zostały spełnione

Znaleźć można sporo technicznych i fundamentalnych kryteriów, których spełnienie w przeszłości cechowało zawsze koniec trendów spadkowych na warszawskiej giełdzie. Niestety, obecnie prawie żaden z tych wymogów nie jest jeszcze spełniony

Aktualizacja: 24.02.2017 04:13 Publikacja: 12.11.2011 00:23

Co w przeszłości było warunkiem/oznaką zamiany bessy na hossę

Co w przeszłości było warunkiem/oznaką zamiany bessy na hossę

Foto: GG Parkiet

Przyglądając się historycznym prawidłowościom na warszawskiej giełdzie, można dopatrzyć się szeregu warunków, których spełnienie dramatycznie zwiększało w przeszłości prawdopodobieństwo, że inwestorzy mają do czynienia z trwałą zmianą trendu na wzrostowy, a nie jedynie z przejściową korektą bessy. Zgodnie z naukami płynącymi z historii warto pod kątem tych obserwacji przeanalizować obecną sytuację na GPW.

Generalnie owe warunki można podzielić na dwie grupy: rynkowe (techniczne) oraz fundamentalne. Zacznijmy od tych pierwszych, jako że odnoszą się bezpośrednio do zmian kursów akcji. Analiza techniczna dostarcza różnorodnych narzędzi, które można wykorzystać, szukając cech wspólnych punktów przełomowych w przeszłości. Jednym z takich narzędzi jest popularny oscylator stochastyczny. Oczywiście w skali dziennej czy nawet tygodniowej jego odczyty są bez znaczenia dla długoterminowych trendów, ale już w skali miesięcznej wykres staje się bardzo wymowny. Widać na nim, że każda dotychczasowa bessa w historii GPW kończyła się, dopiero gdy oscylator (liczony dla indeksu WIG za 15 miesięcy) znalazł się w tzw. strefie wyprzedania, czyli poniżej 20 pkt (w lutym 2009 r. był nawet poniżej 10 pkt). Wskaźnik ten jest ciągle na poziomie około 30 pkt. Przebył już zatem długą drogę od szczytów (w maju sięgał 96 pkt), ale jednocześnie nie dotarł jeszcze do strefy wyprzedania.

Na sygnały trzeba jeszcze poczekać

Jednocześnie trzeba pamiętać, że wyprzedanie sygnalizowane przez oscylator byłoby dopiero zapowiedzią wyczerpania się potencjału spadkowego, ale jeszcze niekoniecznie oznaką początku trendu wzrostowego. Zgodnie z teorią sygnał kupna pojawia się dopiero wówczas, kiedy oscylator wychodzi w górę ze strefy wyprzedania (do takiego wydarzenia doszło w przeszłości w grudniu 1998 r., listopadzie 2001 r. oraz maju 2009 r.). Na coś takiego trzeba by poczekać przynajmniej jeszcze kilka miesięcy.

Niezależnie od wskaźników technicznych takich jak oscylator stochastyczny pewne warunki można postawić odnośnie do samych indeksów giełdowych. Jak rozpoznać, że poprawa koniunktury giełdowej jest już na tyle poważna, że można mówić o zmianie długoterminowego trendu? Jeśli spojrzeć np. na poprzednią bessę, to wiarygodnym sygnałem jej końca był wzrost WIG do poziomu najwyższego od co najmniej trzech miesięcy – stało się tak w kwietniu 2009 r. W trakcie bessy z lat 2000–2001 nawet i tak wymagające kryterium nie było bezbłędne (zdarzył się jeden przedwczesny sygnał w końcu 2000 r.). W obecnej sytuacji, aby znaleźć się najwyżej od co najmniej trzech miesięcy, WIG musiałby pokonać szczyt z końca sierpnia (42 222 pkt).

To jeszcze nie jest dno cyklu?

To tylko przykładowe oznaki zamiany bessy na hossę w przeszłości. Posiłkując się analizą techniczną, takie wymogi można by mnożyć. Na tym jednak poprzestańmy i zastanówmy się nad fundamentami. Jedna z popularnych teorii mówi, że hossa zaczyna się wówczas, gdy namacalne stają się przyczyny poprzedzającej ją bessy. Obserwacja wydarzeń z przeszłości potwierdza taką nieco przewrotną tezę. Przypomnijmy sobie wydarzenia z przełomu lat 2008–2009. Wiosną 2009 r. żaden ekonomista nie miał już wątpliwości, że polska gospodarka ugięła się pod presją kryzysu finansowego na Zachodzie, a konkretnie kryzysu zaufania na rynku międzybankowym. W I kw. 2009 r. Polska była o krok od recesji. I właśnie wtedy jakby na przekór narodziła się hossa, bo stające się faktem gwałtowne spowolnienie ekonomiczne było już uwzględnione w cenach akcji.

Jeśli przyjrzymy się znacznie dłuższemu okresowi, to możemy znaleźć przynajmniej jedną prawidłowość, odnoszącą się do kondycji bardzo ważnego segmentu gospodarki – przemysłu. W przeszłości bessa na GPW zamieniała się na hossę zawsze w warunkach recesji w przemyśle, przez którą rozumiem ujemną roczną dynamikę produkcji, której towarzyszyły jednocześnie odczyty popularnego wskaźnika wyprzedzającego PMI poniżej granicy 50 pkt. Obecnie także i ten warunek nie jest jeszcze spełniony – we wrześniu roczna dynamika produkcji wynosiła 7,7 proc., wskaźnik PMI uratował się przed spadkiem poniżej 50 pkt. Czyli cykl nie sięgnął jeszcze dna – podpowiada historia.

Wymogu odnośnie do kurczenia się produkcji nie należy interpretować w zbyt daleko idący sposób. Recesja w przemyśle, który jest jedną z najbardziej podatnych na wahania gałęzi, to jeszcze niekoniecznie recesja w całej gospodarce. Spadek produkcji nie musi oznaczać spadku produktu krajowego brutto, może się skończyć jedynie na spowolnieniu jego wzrostu. Tak zresztą było na początku 2009 r., kiedy polskiej gospodarce udało się ustrzec przed recesją mimo załamania w przemyśle (w najgorszym momencie roczny  spadek produkcji wynosił 15,3 proc.).

Recesja w przemyśle pociągała za sobą z kolei pogorszenie wyników finansowych spółek. Hossy w przeszłości startowały, gdy w raportach kwartalnych widać było już niekorzystny wpływ pogorszenia koniunktury gospodarczej. Także i tu sprawdziła się wspomniana wcześniej teoria. Także i ten warunek nie jest na razie spełniony – w poprzednich kwartałach większość branż poprawiała wyniki.

Stopy rosną, zamiast spadać

Pójdźmy jeszcze dalej i zobaczmy, co w trakcie zamiany bessy na hossę działo się ze stopami procentowymi, czyli kolejnym sztandarowym czynnikiem fundamentalnym. W lutym 2009 r. międzybankowa 3-miesięczna stawka WIBOR, będąca podstawą do ustalania oprocentowania sporej części kredytów, znalazła się na poziomie najniższym od 20 miesięcy. W październiku 2001 r., kiedy WIG ustanawiał twarde dno bessy wywołanej przez pęknięcie bańki internetowej, WIBOR był z kolei najniżej od ponad dwóch lat. Do naszej listy można zatem dodać kolejny warunek – spadek stóp procentowych do poziomów najniższych od wielu miesięcy, prowadzący z czasem do ożywienia koniunktury gospodarczej i ułatwiający spółkom finansowanie. Niestety także i ten wymóg nie jest obecnie spełniony. Wręcz przeciwnie, stawka WIBOR uparcie rośnie, podobnie jak było to przez większość 2008 r.

Na koniec trzeba jednak przyznać, że można znaleźć także taki warunek zamiany bessy na hossę, który jest już spełniony. Sztandarowym przykładem są wyceny akcji. Walory notowane na GPW są tanie według popularnych mierników wartości, takich jak wskaźniki cena/wartość księgowa czy cena/sprzedaż. Wskaźniki te są sporo poniżej historycznych średnich, co w przeszłości było zachętą do akumulowania akcji (więcej na ten temat będzie można przeczytać w poniedziałkowym wydaniu „Parkietu"). Jednak czy to wystarcza do zmiany trendu?

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?