To, że zrozumienie danej metody wymaga doktoratu z matematyki, nie znaczy, iż metoda ta gwarantuje zyski. Wręcz przeciwnie, często zdarza się, że stosowanie prostych rozwiązań daje równie dobre, jeśli nie lepsze efekty. Klucz to oczywiście konsekwentne trzymanie się danej strategii i odpowiednie zarządzanie kapitałem.
Piękno może tkwić w prostocie, dlatego prezentujemy poniżej jedną z najprostszych metod inwestycyjnych, która bazuje na 50-procentowym zniesieniu Fibonacciego.
Regularne korekty
Kursy giełdowe niezależnie od tego, czy dotyczą surowców, akcji czy indeksów, często poruszają się w zdecydowanych trendach – wzrostowych lub spadkowych. Nie ma jednak trendu, który nie dostawałby chwilowej zadyszki, czyli, ujmując to w giełdowym żargonie, nie przechodził w fazę korekty. I tak po gwałtownej fali zwyżkowej (ruch od ostatniego lokalnego dołka do nowego lokalnego szczytu) zawsze dochodzi do załamania i zniesienia części poprzedniego wzrostu. Jest to naturalne i wynika z faktu, że wysokie ceny prowokują graczy do realizacji wypracowanego już zysku.
Zawsze pojawia się jednak pytanie o głębokość takiej korekty, czyli moment, w którym spadek spotka linię wspierającą, stanowiącą fundament pod odbicie i kontynuację głównego trendu. Zenon Komar w „Sztuce spekulacji" pisał, że rynki wykazują pewną regularność statystyczną i faza korekty często kończy się w momencie, gdy zniesieniu ulegnie 50 proc. pierwotnej fali. Wyznaczając taki pułap za pomocą poziomów Fibonacciego, można więc zidentyfikować dobry moment do otwarcia pozycji, nastawiając się na ruch zgodny z głównym trendem i przebicie poprzedniego szczytu. Przykładowo, jeśli cena uncji złota wzrosła podczas ostatniej fali zwyżkowej z 1700 dolarów do 1780 dolarów i dochodzi do kontry sprzedających, można oczekiwać, że korekta sięgnie pułapu 1740 dolarów (zniesie połowę wypracowanego zysku, czyli 40 dolarów).
Dzięki swojej uniwersalności reguła 50 proc. powinna być interesująca zarówno dla inwestorów długoterminowych, jak i day traderów