Hossa na GPW stała się faktem, choć jesteśmy zasypywani coraz gorszymi danymi z gospodarki, która wyraźnie hamuje. Gdzie szukać argumentów uzasadniających zwyżki cen akcji?
Niestety zwykle jest tak, że stuprocentowe dowody potwierdzające zasadność hossy pojawiają się pod jej koniec. Nie od dziś wiadomo, że indeksy mniej więcej o sześć miesięcy wyprzedzają gospodarkę. Inwestor, który chciałby uzyskać pewność, że ma do czynienia z „rynkiem byka", musiałby nie tylko przeczekać pierwsze pół roku, ale i pewnie kolejne kwartały, aby nabrać pewności, zanim zdecyduje się wskoczyć do tego pociągu. Tyle że pociąg ten może już odjechać. Trzeba sobie zdawać sprawę, że wzrost gospodarczy wcale nie jest niezbędny do hossy. Z takim zjawiskiem mamy do czynienia w pierwszej fazie hossy. Wówczas ceny akcji rosną, mimo że w wyniku nadal pogarszającej się sytuacji w gospodarce spadają zyski spółek. Dzieje się tak za sprawą spadających w końcowej fazie spowolnienia gospodarczego stóp procentowych, które w formułach wyceny akcji pojawiają się zwykle w mianowniku. Przy odpowiednio znacznym spadku stóp procentowych, którymi dyskontowane są przyszłe zyski przedsiębiorstw, wartość wyceny spółek zaczyna rosnąć nawet w warunkach stagnacji czy spadku zysków. Po tej pierwszej fazie hossy przyjdzie druga, gdy zyski spółek w wyniku gospodarczego ożywienia zaczną się poprawiać. Oczywiście w pewnym momencie wzrost stóp procentowych wywołany ożywieniem popytu spowoduje spadek wyceny akcji, gdy zacznie być szybszy od wzrostu zysków spółek. Wtedy wszyscy będą się dziwić, że ceny akcji spadają pomimo trwania ożywienia gospodarczego.
Aby hossa się utrzymała, gospodarka w końcu musi przyspieszyć. Czy na horyzoncie widać już sygnały, że nadchodzi ożywienie?
Na razie osoby inwestujące na rynku akcji musza się opierać na wierze, że typowe zależności występujące w przeszłości, jak spadek inflacji poprzedzający wzrost dynamiki PKB, sprawdzą się. W warunkach spadającego od dłuższego czasu tempa wzrostu cen, które nastąpiło w 2012 roku, możemy odliczać czas do nadejścia ożywienia, które się pojawi jako efekt spadku stóp procentowych, które pociągnął za sobą spadek tempa inflacji. Gospodarka powinna powoli wychodzić z dołka już w pierwszej połowie roku i gwałtownie przyspieszyć w drugiej.
Zamiast czekać może warto zaryzykować? Jak podchodzić do inwestowania w pierwszej fazie hossy?