Złoty znalazł się w gronie walut, które najmocniej traciły na wartości wobec dolara po wyborach prezydenckich w USA. Stracił od dnia wyborów do czwartkowego popołudnia 4,7 proc. Spośród liczących się walut z całego świata mocniejszej deprecjacji doznały tylko: kolumbijskie peso (4,8 proc.), real brazylijski (7,7 proc.), rand południowoafrykański (7,9 proc.) oraz peso meksykańskie (11,7 proc.), czyli waluta, która przed wyborami zbyt mocno rosła, bo rynkowi gracze zbytnio wierzyli w sondaże mówiące, że Hillary Clinton zostanie prezydentem USA.
Na tle reszty
To, że złoty jest wyprzedawany, nie powinno dziwić. Wszak inwestorzy z całego świata wyraźnie grają na zwyżkę dolara i spodziewają się, że polityka administracji Trumpa przyspieszy wzrost gospodarczy oraz inflację w USA, a Fed będzie szybciej podnosił stopy procentowe. Dolar zyskiwał więc w ostatnich dniach wobec niemal wszystkich walut świata – jedynie funt brytyjski umocnił się do niego od wyborów o 0,8 proc. Na oczekiwania dotyczące wyższej inflacji w USA dodatkowo nałożyły się obawy przed protekcjonizmem handlowym nowej administracji, a to uderzyło w część rynków wschodzących. Chiński juan osłabł do najniższego od ośmiu lat poziomu wobec dolara, a ponad 3-proc. deprecjacja dotknęła m.in. rubla, malezyjskiego ringgita i chilijskie peso. Dlaczego jednak w gronie najsilniej tracących walut znalazł się złoty?
Generalny odwrót inwestorów od rynków wschodzących dotknął również Europy Środkowo-Wschodniej. Ponad 4 proc. od dnia wyborów stracił wobec dolara forint węgierski, 2,5 proc. korona czeska, 2,7 proc. lej rumuński. Złoty okazał się najsilniej tracącą walutą państw naszego regionu. Polska waluta bywała również regionalnym liderem spadków w poprzednich momentach wyprzedaży walut z rynków wschodzących – np. w 2009 r. czy w 2013 r. Nasz rynek jest wszak największym i najbardziej płynnym w regionie, czyli miejscem, z którego inwestorom łatwo się wycofać w okresach światowych zawirowań. Oczywiście mocno dają o sobie znać również inne czynniki wpływające na postrzeganie polskiej waluty przez inwestorów.
– O ile w zeszłym tygodniu złoty nie tracił do dolara silniej niż np. forint, o tyle w tym tygodniu jego osłabienie przyspieszyło. Wpływ miały na to opublikowane we wtorek gorsze od oczekiwanych dane o polskim PKB za III kwartał. Złoty testuje więc wobec euro i franka poziomy osiągnięte w styczniu po obniżce polskiego ratingu przez Standard & Poor's czy w czerwcu po brexitowym referendum – mówi „Parkietowi" Miroslav Novak, analityk firmy Akcenta.
– Polska jest od blisko roku europejskim rynkiem wschodzącym, który inwestorzy „kochają nienawidzić". Najpierw niepokoiły ich kwestie podatku bankowego i kredytów frankowych, teraz rozczarowujący wzrost gospodarczy. Można się spodziewać, że będzie tak przynajmniej do połowy przyszłego roku, czyli momentu, gdy wzrost gospodarczy w Polsce powinien wyraźnie przyspieszyć – wskazuje w rozmowie z „Parkietem" Peter Attard Montalto, strateg z Nomury.