We wtorek nad ranem Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikował świeży raport z prognozami dla światowej gospodarki. Wynika z niego m.in., że tempo wzrostu gospodarczego Polski spadnie z 4,4 proc. w tym roku do 3,5 proc. w przyszłym.
Jeśli wierzyć uczestnikom naszego konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego roku, zarówno szacunek MFW na 2018 r., jak i prognoza na 2019 r. są zbyt ostrożne. Według 36 ankietowanych przez „Parkiet" pod koniec września indywidualnych ekonomistów i zespołów analitycznych, w najbliższych czterech kwartałach (z IV kw. br. włącznie) tempo wzrostu polskiej gospodarki wyniesie przeciętnie 4 proc. To oznaczałoby, że 2018 r. zakończy się wzrostem PKB o około 4,8 proc., a w 2019 r. wzrost wyniesie 3,8–3,9 proc.
Uparci konsumenci
Od czerwca br., gdy poprzednio zbieraliśmy od uczestników konkursu prognozy, stały się one nieco bardziej optymistyczne. Wtedy ekonomiści przeciętnie zakładali, że w okresie od IV kw. br. do połowy 2019 r. (to był koniec horyzontu prognoz w tamtej rundzie) wzrost PKB będzie wynosił średnio 3,9 proc. rok do roku. Obecnie w tym samym okresie oczekują wzrostu gospodarki w tempie 4,1 proc.
Ten przypływ optymizmu to odzwierciedlenie tego, że polska gospodarka stale prognostów zaskakiwała. W I półroczu (nowych danych jeszcze nie ma) wzrost PKB przekraczał 5,1 proc. rok do roku, podczas gdy uczestnicy naszego konkursu jeszcze w grudniu ub.r. spodziewali się, że w tym okresie gospodarka będzie rosła w tempie 4,4 proc. rok do roku. Źródłem zaskoczenia była przede wszystkim „uparcie" wysoka dynamika konsumpcji. Dynamika inwestycji – drugiej ważnej składowej PKB, analizowanej od strony wydatkowej – rozczarowywała, ale to pozwala oczekiwać, że cykl inwestycyjny rozciągnie się w czasie. To jeden z powodów, aby oczekiwać, że polska gospodarka będzie się rozwijała szybciej, niż się dotąd wydawało.
Bariery dla wzrostu
Nawet w świetle najnowszych prognoz uczestników naszego konkursu hamowanie polskiej gospodarki jest jednak przesądzone. Będzie po prostu łagodniejsze, niż można się było obawiać. – Ostatnie odczyty wskaźników makroekonomicznych jednoznacznie pokazują słabnięcie tempa wzrostu gospodarczego. Szczególnie istotny był tu spadek PMI (to ankietowy barometr koniunktury w przemyśle – red.), który odzwierciedlał spadek wartości zamówień z zagranicy. Ostatnie miesiące przyniosły również obniżenie dynamiki wzrostu zatrudnienia, czemu towarzyszą też informacje o mniejszym niż przed rokiem napływie pracowników zza wschodniej granicy – mówi Paweł Radwański, główny ekonomista Raiffeisen Polbanku. – Widać wyraźnie, że w polską gospodarkę uderzyło pogorszenie koniunktury w strefie euro, a także, że napotyka ona coraz większe naturalne bariery wzrostu po stronie podaży pracy – dodaje.