Biorąc pod uwagę prognozowane wyniki na ten rok i obecną wycenę, wynosi on 14,8, droższe na GPW są tylko ING Bank Śląski (15,2) i Santander Bank Polska (14,3). BGŻ BNP Paribas wprawdzie notowany jest z jeszcze wyższym wskaźnikiem (około 20), ale to efekt niskiego zysku ze względu na koszty fuzji z Raiffeisen Polbankiem. Inni czołowi gracze, jak PKO BP i Pekao, czyli pierwszy i trzeci co do wielkości bank w Polsce, notowane są z P/E „tylko" 12,1, płacący wysokie dywidendy Handlowy z 13,8, a szybko rosnący Alior zaledwie z 9,6. Wysoka wycena mBanku dziwi tym bardziej, że niemal wszyscy analitycy mają dla jego akcji rekomendację „sprzedaj" lub „neutralnie" i ich wyceny są niższe niż obecna wycena rynkowa. mBank ma stosunkowo duży portfel hipotek walutowych, z tego też względu nie płaci dywidend, a jeśli już się uda, to bardzo niskie. Poza tym nie rośnie wyraźnie szybciej niż rynek, a jego rentowność ROE (9,5 proc. w 2018 r.) ze względu na konieczność utrzymywania bardzo wysokich współczynników wypłacalności (z powodu hipotek walutowych) nie jest szczególnie wysoka na tle najlepszych, jak ING BSK (12,5 proc.) czy Santander (11,9 proc.). Dlatego pod względem wskaźnika P/BV mBank nie plasuje się już tak wysoko na tle konkurencji.