Kilka ostatnich tygodni przyniosło na GPW rekordowo duże spadki notowań i olbrzymi skok zmienności. 16 marca WIG20 dotarł do 1248 pkt, co oznacza, że na rynku zrobiło się najtaniej od dołka bessy z 2009 r. Dzienny zakres zmienności na niektórych, płynnych walorach sięgnął nawet 15 proc., co oznacza, że w ciągu jednej sesji można było zarobić kilkanaście razy więcej niż na bankowej lokacie w ciągu roku. Te dwa komunikaty – przecena i możliwość szybkich zysków – działają na wyobraźnię każdego z nas. To dlatego polskie biura maklerskie odnotowały wzrost aktywności klientów. Wygląda na to, że sporo ludzi traktuje teraz giełdę jak jeden wielki stragan z promocjami cenowymi. Relacja zysku do ryzyka może faktycznie wyglądać obecnie bardzo atrakcyjnie, ale należy pamiętać, że w panujących warunkach inwestorska głowa do chłodnych nie należy i – czy tego chcemy czy nie – czyha na nią znacznie więcej pułapek behawioralnych niż w normalnych warunkach.
Efekt ślepej plamki
Widząc informacje o szturmowanych biurach maklerskich i pęczniejących stopach zwrotu z niektórych akcji (np. cena akcji Biomedu Lublin wzrosła od dołka z 12 marca do szczytu z 7 kwietnia o 821 proc.) możemy zacząć działać według tzw. zasady podczepienia, czyli po prostu iść bezrefleksyjnie za tłumem. Odnoszę wrażenie, że niektórzy inwestorzy dostali swoistego efektu FOMO (z ang. Fear of Missing Out). Wprawdzie zgodnie z teorią odnosi się on do lęku, że kiedy nie przebywamy w mediach społecznościowych może ominąć nas coś ważnego, ale myślę, że jego wynalazcy nie obrażą się, jeśli uproszczę to do zwykłego lęku przed utraconą możliwością, co w przypadku rynków finansowych oznacza lęk przed utratą potencjalnego zysku. Skoro takie spadki jak ostatnio zdarzają się raz na dekadę albo rzadziej, to automatycznie w naszej głowie pojawia się myśl: „taka okazja może już się nie powtórzyć". To jest bardzo niebezpieczna myśl, bo obniża naszą zdolność do racjonalnej oceny sytuacji.
Szczególnie podatni są na nią giełdowi „niedzielni kierowcy", czyli amatorzy, którzy myślą, że kupią coś i szybko się wzbogacą. Nie wiem, czy nie lepiej spróbować sił w ruletce, gdzie przynajmniej znamy rozkład prawdopodobieństwa. Nie szydzę. Domyślam się po prostu, że taka spontaniczna inwestycja/spekulacja skończy się kupnem akcji jakiejś popularnej spółki i ślęczeniem przed wykresem z zaciśniętymi kciukami i szczękościskiem. W najlepszym wypadku uda się wyjść na zero, a w najgorszym będzie niemała strata albo perspektywa zostania „inwestorem długoterminowym". Czytając to, myślisz: „może inni tak mają, ale nie ja". Nic dziwnego. Każdy z nas ma tendencję do tego, by nie dostrzegać własnych skrzywień, ale chętnie przypisywać je innym. Psychologia nazywa to efektem ślepej plamki i jakkolwiek byśmy na to patrzyli, na tę akurat ślepotę jesteśmy podatni wszyscy.
Co gorsza, często nakłada się na nią tzw. błąd wyższości, objawiający się skłonnością do przeceniania swoich umiejętności i cech w stosunku do innych ludzi. Może nam się wydawać, że jesteśmy bardziej inteligentni od innych i na przykład znacznie lepiej szacujemy ryzyko. Statystycznie będziemy zapewne gdzieś w środku rozkładu normalnego obu cech, a więc jesteśmy przeciętnie inteligentni i równie przęciętnie szacujemy ryzyko. Liczby wprawdzie mogą kłamać, ale raczej robią to rzadziej niż emocje. I żeby było jasne – nie chcę nikogo zniechęcać do spróbowania sił na giełdzie. Apeluję tylko, by w obecnej sytuacji dobrze i dokładnie to przemyśleć, mając na uwadze siłę pokusy i poznawcze skrzywienia.
Wszystko mi mówi, że urośnie
Jeśli udało mi się trochę schłodzić twoją głowę, czytelniku, ale FOMO wciąż jest silniejsze i jednak decydujesz się na podjęcie ryzyka, to warto zdać sobie sprawę z kolejnych pułapek związanych już bezpośrednio z podejmowaniem decyzji inwestycyjnych. Ich świadomość nie uchroni przed stratą, ale może zmniejszyć ryzyko jej poniesienia. Warto mieć na uwadze fakt, że w obecnych warunkach panuje niesamowity szum informacyjny – w mediach dostępnych jest wiele analiz, komentarzy, opinii, prognoz, rekomendacji itd. W takich warunkach szczególnie mocno działać mogą te heurystyki, które pozwalają nam uprościć i przyspieszyć proces podejmowania decyzji. Może na przykład pojawić się opisywana przez Tversky'ego i Kahnemana (noblista w dziedzinie ekonomii) – heurystyka dostępności, zgodnie z którą mamy tendencję do bazowania na tych informacjach, które w naszej wyobraźni są bardziej wyraziste, które szybciej i łatwiej przywołujemy, bo mamy do nich jakiś stosunek emcjonalny. W odniesieniu do panującej rzeczywistości możemy sobie przypominać zachowania rynku akcji, gdy po silnych falach spadkowych następowały bardzo silne odbicia, na których udawało nam się zarobić. To może skłaniać nas do oczekiwania, że takie odbicie jest teraz bardziej prawdopodobne niż każdy innych scenariusz.