Sytuacja polityczna w Stanach Zjednoczonych nie budzi większego niepokoju wśród inwestorów. Nie zmienia tego ani rozpoczęcie procedury impeachmentu wobec ustępującego prezydenta, ani doniesienia o możliwości protestów w dniu zaprzysiężenia Joe Bidena. Nie deprymują ich także niepokojące informacje dotyczące pandemii koronawirusa. Przeważają nadzieje na rychłe pokonanie trudności oraz zbawienny wpływ na amerykańską gospodarkę zapowiadanego przez demokratów powiększenia programu stymulacji fiskalnej. Pojawił się jednak cień zniecierpliwienia brakiem poważniejszych konkretnych impulsów mogących wspierać hossę, a raczej dalsze pompowanie giełdowej bańki.
Główne giełdy blisko rekordów
W efekcie główne indeksy na Wall Street zaliczyły niewielką spadkową korektę. S&P 500 zniżkował do czwartku o 0,8 proc., Nasdaq Composite spadł o 0,7 proc., a Dow Jones poszedł w dół o symboliczne 0,3 proc. Wskaźniki wciąż utrzymywały się w okolicach rekordowo wysokich poziomów i na razie nie widać poważniejszego zagrożenia, choć korekty można spodziewać się w każdej chwili.
Ostatnie dni przyniosły kontynuację krótkoterminowej tendencji umacniania się amerykańskiej waluty, choć nie przebiegała ona bez zakłóceń. Dollar Index do czwartku zwyżkował o kilka dziesiątych procent. Po wtorkowej próbie zbliżenia się do 1,2 proc., w kolejnych dniach lekko w dół poszła rentowność amerykańskich obligacji skarbowych, jednak z tego faktu nie należy jeszcze wyciągać zbyt daleko idących wniosków, choćby dotyczących zbliżającej się korekty na rynku akcji.
W przypadku głównych giełd naszego kontynentu przeważyły czynniki negatywne. Tak ewidentnych impulsów wzrostowych, jak w Stanach Zjednoczonych, nie widać, za to doskwiera nasilająca się pandemia oraz wynikające z niej skutki dla gospodarki. Indeks parkietu we Frankfurcie do czwartku zniżkował o 0,4 proc. Choć nie pogłębił dołka z poprzedniego tygodnia, to jednak wygenerował niekorzystne sygnały. Jednym z nich jest cofnięcie się poniżej poziomu 14 000 pkt, choć biorąc pod uwagę bliskość historycznego rekordu, nie jest to na razie powód do większego niepokoju. Paryski CAC40 tracił 0,5 proc., a londyński FTSE250 1,4 proc.
Trwa dobra passa rynków wschodzących. MSCI Emerging Markets do czwartku zyskiwał nieco ponad 1 proc., ustanawiając kolejny historyczny rekord. Impet wzrostowej tendencji wyraźnie osłabł, ale można złożyć to na karb umocnienia się dolara. Na korzyść emerging markets przemawia ich relatywna odporność na konsekwencje pandemii oraz dobre perspektywy gospodarcze. W ostatnich dniach wyróżniały się wskaźniki giełd azjatyckich, wykazujące też siłę od początku roku. Indeks w Hongkongu do czwartku zwyżkował o ponad 2 proc. Symboliczny spadek zaliczył wskaźnik w Szanghaju. W naszym regionie przodowały indeksy giełdy moskiewskiej i bukareszteńskiej, zwyżkujące po około 2 proc.