Czy trzydziestokilkulatek ma prawo pisać biografię? Cóż, jeśli to wszystko prawda, a autor zaręcza, że jego wydawnictwo sprawdzało fakty, to zdecydowanie jego doświadczenia wystarczają na napisanie biografii. Autor opisuje swoją błyskawiczną drogę z polskiego Koszalina do nigeryjskiego Lagos, zahaczając o polski areszt i ramiona afrykańskiej wicemiss... Zagościł też na liście osób ściganych przez Interpol. Choć pisana z ogromną werwą, historia nie zawsze jest laurką. Z opowieści wyłania się obraz polskiego kapitalizmu w 2006 r., chwilę przed światowym kryzysem. Zmysłowski opowiada szczerze, jak zaczynał w branży polisolokat, które wciskane klientom – szybko przyniosły mu wielkie pieniądze, a jak się następnie przekonał, niekoniecznie przynosiły obiecywane profity kupującym. Zdobyte jedynie na chwilę wielkie pieniądze obudziły jego ambicje i głód przygód. Autor dziś jest milionerem, prawdopodobnie więc przyjemność sprawia mu wspominanie, jak po szybkiej utracie wszystkich oszczędności stawiał pierwsze kroki w branży... pogrzebowej, starając się stworzyć portal funeralny, który dałby klientom jakiś wybór między zakładami. Sukcesu wielkiego nie było, za to jego podróże po Polsce śladami zakładów i korupcja grabarzy należą do ciekawszych momentów książki. Dobrze się czyta historie ludzi, których takie wyboiste ścieżki dokądś zaprowadziły. Jego windą do nieba był fundusz inwestycyjny Rocket Internet, który wysłał go do Nigerii z misją stworzenia afrykańskiego portalu dla hoteli na wzór booking.com. I tam wszystkie trudne doświadczenia nagle wydały owoce. I dziś autor jest ekspertem od afrykańskiego rynku startupów, i wie, jak sprzedawać usługi internetowe hotelom, które nie mają nawet internetu. Język nie zawsze jest literacki, ale gdy historia się rozpędza, czytelnik przestaje zauważać styl, a próbuje nadążyć za autorem. Naprawdę warto.