Kojarzony w Polsce głównie negatywnie (ze względu na Jałtę), w USA jest uważany za jednego z najwybitniejszych przywódców narodu. Człowiek ten wygrał przecież II wojnę światową, a wcześniej swoim programem Nowego Ładu de facto stworzył nowy model kapitalizmu. Rozwiązania przyjęte za rządów Roosevelta pod wieloma względami zdeterminowały to, jak będzie się rozwijała amerykańska gospodarka i społeczeństwo w nadchodzących dekadach. Roosevelt jest przy tym uważany za prezydenta „wrogiego Wall Street" i będącego „przyjacielem ludu". Ta ostatnia część jego wizerunku jest jednak jednym wielkim mitem, co drobiazgowo pokazuje Sutton w swojej książce „Roosevelt – człowiek Wall Street". Okazuje się bowiem, że plan Nowego Ładu był oparty w dużym stopniu na projekcie stworzonym przez Geralda Swope'a, prezesa koncernu General Electric. GE oraz inne wielkie korporacje chętnie przyłączyły się do wspierania transformacji gospodarczej USA. I trudno im się dziwić, bo rozwiązania wdrażane wówczas przez administrację Roosevelta były napisane z myślą o nich. One mocno się obłowiły na kontraktach rządowych, a konkurencja została stłamszona. Z książki Suttona dowiemy się również, że wielkie instytucje finansowe z Wall Street hojnie finansowały kampanię wyborczą Roosevelta w 1932 r. i grały na porażkę republikańskiego prezydenta Herberta Hoovera. Administrację Roosevelta zasilił potężny desant ludzi związanych z finansistą Bernardem Baruchem, „dyktatorem gospodarczym USA" w czasach I wojny światowej. Dla ludzi Barucha była to już druga próba budowania „państwowego kapitalizmu" w USA. Co ciekawe, te same środowiska z Wall Street i wielkiego amerykańskiego przemysłu, które wsparły demokratycznego prezydenta Roosevelta, robiły też interesy na dużą skalę w Związku Sowieckim i Trzeciej Rzeszy, a ówczesne, prorooseveltowskie elity intelektualne jako wzór do naśladowania dla USA wskazywały faszystowskie Włochy i stalinowski ZSSR. (Co Sutton szczegółowo opisywał w innych swoich książkach, m.in. w „Wall Street a rewolucja bolszewicka".) To, że Roosevelt jest uznawany obecnie za „wroga bankierów", zakrawa na olbrzymi absurd. Zwłaszcza że sam pochodził ze starej bankierskiej rodziny i miał duże doświadczenie w grze na rynkach finansowych. Spekulował np. niemieckimi aktywami podczas hiperinflacji we wczesnych latach 20. Powinien raczej być więc uznawany za ówczesnego Wilka z Wall Street.