Spółka uzasadniała swoją decyzję tym, że tweety Trumpa naruszały regulamin, bowiem podżegały do przemocy. Twitter poinformował także, że zawieszenie konta prezydenta USA, które miało ponad 88 milionów obserwujących, było spowodowane ryzykiem dalszego podjudzania do przemocy po szturmie na Kapitol.

Analitycy z Berstein spodziewają się po ostatnich wydarzeniach jedynie niewielkiego spadku liczby użytkowników Twittera. Mimo to akcje spółki w poniedziałek przed rozpoczęciem regularnego handlu na Wall Street spadały o 7 proc., a walory notowane na niemieckiej giełdzie traciły nawet 8 proc.

To pierwszy raz, kiedy Twitter zablokował głowę państwa, co wywołało spory dotyczące wpływu, jaki amerykańscy giganci technologiczni mogą mieć na wolność słowa.

Inne platformy społecznościowe również zablokowały prezydenta USA. Mark Zuckerberg, założyciel i szef Facebooka, poinformował, że konto Trumpa będzie zawieszone co najmniej do czasu zakończenia procesu przekazywania władzy prezydenckiej.

Choć analitycy nie spodziewają się, że zbanowanie Trumpa wpłynie znacząco na Twittera, to w ostatnich dniach widać większe zainteresowanie mniejszymi serwisami, takimi jak Parler, Gab, MeWe, Zello czy Telegram. Jednak niektóre z nich znalazły się na celowniku gigantów. Problemy ma Parler, z którego korzysta wielu zwolenników Trumpa, konserwatystów i prawicowych ekstremistów. Amazon zawiesił usługi hostingowe dla Parlera. Wcześniej aplikację ze swoich sklepów usunął Apple oraz Google. Giganci odcinają się od tego serwisu, twierdząc, że publikowane są w nim wpisy prowokujące do przemocy.