Skąd taki pesymizm? Zdaniem ekspertów w grę wchodzą zarówno czynniki zewnętrzne, jak i sytuacja na krajowym podwórku. – Słabe nastroje to przede wszystkim wynik obserwacji tego, co się dzieje u naszego największego partnera handlowego – zauważa Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorstw Polskich. – Niemiecka gospodarka wyraźnie spowalnia, produkcja przemysłowa jest na minusie, wszystkie wskaźniki nastrojów są jeszcze gorsze niż u nas – mówi. Na razie sytuacja w Niemczech nie ma silnego przełożenia na polską gospodarkę, ale zapewne wcześniej czy później to się zmieni. – Ogólnie rzecz biorąc, wśród polskich przedsiębiorstw panuje przekonanie, że szczytową fazę cyklu mamy za sobą, nadchodzi spowolnienie, choć wolniej, niż się spodziewaliśmy – zaznacza Kozłowski.

– Rzeczywiście najsilniejsze obawy przedsiębiorstw wiążą się z mającym nadejść spowolnieniem – mówi też Leszek Juchniewicz, główny ekonomista Pracodawców RP. – Hamowanie gospodarki już zapisało się w naszym umysłach i wszyscy czekają, aż to się zmaterializuje. A to oznacza, że firmy powstrzymują się z inwestycjami – dodaje.

Badania NBP pokazują, że wyraźnie słabnie zainteresowanie nowymi inwestycjami. Ich wskaźnik na II kwartał 2019 r. obniżył się poniżej średniej długookresowej. Najgłębsze spadki widać w budownictwie, handlu i usługach (choć przemysł zanotował lekką poprawę).

Zdaniem Juchniewicza sytuację komplikują także czynniki wewnętrzne. Firmy ciągle jako największą barierę wskazują braki kadrowe, tymczasem brakuje jakiejkolwiek polityki zwiększającej podaż pracy, w tym polityki migracyjnej. Dużym problemem jest też niepewność regulacyjna i niekorzystne zmiany w przepisach. – Branża energetyczna cierpi, bo rząd nie rozwiązał jeszcze problemu rosnących cen energii, a handlowa – bo ograniczana jest liczba dni handlowych – dodaje. acw