Szczytowy atak nie został jednak poprzedzony odpowiednio przygotowaną korektą i zamiast efektownego wybicia oporów, pojawiło się efektywne zatrzymanie. Ponownie indeks middle caps dotarł do średnioterminowych oporów, z którymi byki nie poradziły sobie tak skutecznie, jak zrobili to ich koledzy z Deutsche Boerse. mDAX mierzący kondycję średnich spółek przedostał się nad wrześniowo-październikowe maksima i jest na właściwej drodze w kierunku historycznego sufitu. Dalsza podróż ww. indeksu na północ mogłaby zmotywować byki działające na drugiej linii GPW do wybicia poziomów, z którymi mWIG40 nie może poradzić sobie od ponad czterech miesięcy. Dalsze losy warszawskich indeksów zależą w głównej mierze od tego, co zrobi DAX jak i S&P 500, które znów powiązane są z rynkiem długu. Odwrotnie skorelowane bondy zaczęły się ostatnio bronić na długoterminowych wsparciach, a to znów generuje ryzyko powtórki scenariusza z I kwartału 2020 r., kiedy to rosnące ceny obligacji poprzedziły spadki na rynkach akcji. Wprawdzie jankeskie byki jak na razie są bezpieczne, zaś listopadowa stopa zwrotu dla amerykańskich indeksów jest najwyższa od kwietnia 2020 r., to jednak formacja objęcia bessy na podwójnym szczycie w wykonaniu technologicznego indeksu Nasdaq czy też spadająca gwiazda obecna na wykresie S&P 500 ostrzegają o narastających problemach strony popytowej.