Dla WIG20 wyraźny sezonowy szczyt przypadał w nim w pierwszej połowie stycznia, a dla MSCI Emerging Markets Index w drugiej połowie lutego. W rzeczywistości utrzymujące się do tej pory maksima wypadły odpowiednio 11 stycznia i 18 lutego. Dla najbliższej przyszłości najważniejsze jest to, że po wypadającej w obu przypadkach mniej więcej w połowie marca kulminacji późniejszej słabości powinna ona zostać w dość krótkim czasie, bo do końca kwietnia, w całości bądź nawet z nawiązką odrobiona. Niejako zgodnie z tymi zależnościami sezonowymi oba analizowane indeksy wstępnie utworzyły dołki 25 marca, jednak proces wychodzenia z korekty z I kwartału idzie na razie bardzo opornie.

W połowie bieżącego tygodnia MSCI EM Index zyskiwał od marcowego dołka 4 proc., a do odrobienia całości wcześniejszych strat potrzebuje jeszcze zwyżki o 8,3 proc. A dzieje się to wszystko w sytuacji, kiedy wskaźnik Relative Strength MSCI EM Index vs S&P 500 skorygował się do linii blisko rocznego trendu wzrostowego i teoretycznie z tego właśnie miejsca rynki wschodzące powinny ponownie pokazywać swoją siłę. Jeśli więc w najbliższym czasie to nie nastąpi, utrata wyróżniającej się pozycji segmentu EM w obecnej globalnej hossie stałaby się jednym z argumentów przemawiających za możliwością jej bliskiego zakończenia. ¶