Nieprzypadkowo tak się złożyło, że również w marcu wskaźnik koniunktury w amerykańskim przemyśle ISM Manufacturing PMI wspiął się na poziom najwyższy od... 38 lat (64,7). Mamy zatem do czynienia z równie gwałtownym odbiciem od pandemicznego dołka zarówno na Wall Street, jak i w gospodarce USA. Swoją drogą pokazuje to, jak „efektywny" jest rynek akcji, dyskontujący wyjście z recesji wspomagane przez gigantyczną stymulację fiskalno-monetarną. Zbieżność osiągnięć S&P 500 i ISM nie jest przypadkowa również pod tym względem, że historycznie są one ze sobą wyraźnie skorelowane. W myśl tego zakładamy, że kiedy ISM zacznie opadać z cyklicznego szczytu, to samo powinno się dziać z 12-miesięczną dynamiką cen akcji. Pytanie jednak, czy szczyt ISM został już na pewno osiągnięty. Jeśli cofniemy się daleko w przeszłość – do lat 50. (wychodzenie z wojennej zapaści) i 60. – okazuje się, że odczyty jeszcze wyższe niż ten marcowy nie były taką rzadkością. W ślad za szybującym w chmurach ISM poszły też oczywiście wydarzenia na rynku obligacji, który przeżywa jedną z najgłębszych korekt w swej historii. Z naszej analizy wynika, że kiedy ISM zacznie opadać ze szczytu (którego być może jeszcze nie osiągnął), powinno to sprzyjać również stabilizacji na rynku papierów skarbowych.