Bask, który uczył śpiewać ptaki

Kepa Arrizabalaga to bohater jednego z najbardziej zaskakujących transferów tego lata. Chelsea nie wahała się zapłacić za niego 80 mln euro, czyniąc go najdroższym bramkarzem świata.

Publikacja: 25.08.2018 16:59

Foto: GG Parkiet

Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że 23-letni Bask w lidze hiszpańskiej rozegrał tylko 53 mecze, ani razu nie bronił w europejskich pucharach, a pierwszy i jak dotąd jedyny występ w reprezentacji zaliczył w listopadzie ubiegłego roku, w wygranym 5:0 towarzyskim meczu z Kostaryką.

Po tym, jak Thibaut Courtois wymusił na działaczach Chelsea transfer do Realu, a Liverpool sprzątnął im sprzed nosa Alissona, londyńczycy musieli działać szybko, bo letnich zakupów w Anglii można było w tym roku dokonywać tylko do 9 sierpnia. Na znalezienie następcy mieli więc zaledwie kilka dni, koszty zeszły na plan dalszy.

A jeszcze pół roku temu wystarczyłoby przelać na konto Athletic Bilbao sumę trzykrotnie niższą. Młodemu Baskowi kończył się kontrakt, przeszedł już nawet badania w Realu Madryt, ale weto postawił Zinedine Zidane – doceniający talent chłopaka, ale przeciwny zmianom w bramce w trakcie sezonu. Arrizabalaga postanowił więc zostać w Bilbao, a władze klubu, widząc rosnące zainteresowanie ze strony rywali (Atletico, Arsenal), w nowej umowie (ważnej do 2025 r.) wpisały wysoką kwotę odstępnego i podniosły mu zarobki z 600 tys. do 4 mln euro.

Przyszła gwiazda reprezentacji

Kupno bramkarza, którego największym sukcesem jest wicemistrzostwo Europy do lat 21 wywalczone na polskich boiskach, to ruch ryzykowny. Arrizabalaga świetne występy przeplata słabymi. Sam Maurizio Sarri, nowy trener Chelsea, przyznaje, że Hiszpanowi jeszcze sporo brakuje do poziomu Courtoisa. Ale zaraz potem dodaje, że jest jego wielkim fanem.

Obawy o to, czy Bask poradzi sobie z presją w Londynie, wyraża m.in. Jamie Carragher. Były reprezentant Anglii, a dziś telewizyjny ekspert twierdzi, że będzie mu trudno wejść w buty Courtoisa i sprostać dużym oczekiwaniom, a Chelsea, choć zaczęła sezon od dwóch zwycięstw, będzie miała problemy z powrotem do Ligi Mistrzów.

W wygranym 3:0 meczu z Huddersfield Arrizabalaga nie popełnił błędu, ale według Carraghera był bardzo nerwowy. Mniej surowi są jego nowi koledzy. – Spisał się bez zarzutu. Porozumiewał się z nami tak często, jak mógł i na ile pozwalały mu umiejętności językowe – ocenił niemiecki obrońca Antonio Ruediger.

Więcej pracy Bask miał w derbach Londynu z Arsenalem (3:2). Czystego konta zachować się nie udało, puścił dwa z sześciu strzałów na bramkę i zwłaszcza przy pierwszym z nich (Henricha Mchitarjana) mógł się zachować lepiej, gdy miał już piłkę na rękach. – Jest szybki i znakomicie gra w powietrzu. Na pewno będzie dla nas wzmocnieniem – odpiera zarzuty Pedro. W niedzielę Chelsea spotka się na wyjeździe z Newcastle.

Koszmar komentatorów

Obecność w kadrze aż pięciu rodaków (oprócz Pedro – Cesar Azpilicueta, Marcos Alonso, Cesc Fabregas i Alvaro Morata) rekompensuje Baskowi rozłąkę z rodziną. Arrizabalaga niemal całą karierę spędził w Athletic Bilbao. Do pierwszego zespołu włączył go słynny Marcelo Bielsa. Ten rok (2012) był dla niego przełomowy. Zdobył mistrzostwo Europy do lat 19, broniąc w półfinale z Francją dwie jedenastki w serii rzutów karnych. Już wtedy mówiło się, że będzie przyszłym numerem jeden w bramce reprezentacji Hiszpanii.

Na ligowy debiut czekał jednak aż cztery lata. Szansę dał mu Ernesto Valverde, obecny trener Barcelony. Ubiegły sezon, w którym Athletic walczył o utrzymanie, okazał się dla niego prawdziwą szkołą życia. – Dobry bramkarz może pomóc sięgnąć po mistrzostwo, zły – zrujnować cały sezon. Athletic nie osiągnął celu, jakim był awans do europejskich pucharów, ale Kepa wywiązywał się ze swoich zadań wzorowo – podkreśla były obrońca drużyny Andoni Goikoetxea.

Eksperci zwracają uwagę, że Arrizabalaga powinien mniej ufać swojemu refleksowi i częściej wychodzić z bramki. Do jego atutów należy gra nogami, ale zdaniem najbliższych największą zaletą 23-latka jest siła psychiczna.

Jego nazwisko to koszmar wszystkich komentatorów. Nietrudno połamać sobie język, dlatego w Anglii, podobnie jak w Hiszpanii, nazywają go po prostu: Kepa. Czy chłopak z małej rybackiej miejscowości, który w dzieciństwie zajmował się z ojcem trenowaniem do zawodów ptaków (uczyli śpiewać szczygły), spowoduje, że kibice ze Stamford Bridge przestaną tęsknić za Courtois?

Bramkarze w cenie

To jest dobre lato dla bramkarzy. W ciągu trzech tygodni ustanowili dwa rekordy. Przez chwilę najdroższym człowiekiem w rękawicach był Alisson – Brazylijczyk, za którego Liverpool zapłacił Romie 72,5 mln. W przeciwieństwie do Arrizabalagi jest podstawowym zawodnikiem swojej reprezentacji, a w Serie A mógł się pochwalić najwyższym procentem obronionych strzałów.

We Włoszech kunszt bramkarski ceniono zawsze. To nie przypadek, że pięć poprzednich rekordowych transferów przeprowadziły właśnie kluby z Półwyspu Apenińskiego. Do 1993 r. rekordzistą był Anglik David Seaman, kupiony przez Arsenal za równowartość 2 mln euro. Tytuł dzierżył jednak tylko przez trzy lata, dopóki Lazio nie wyrwało z Torino Luki Marchegianiego (7 mln).

Pieniędzy na bramkarzy nie szczędził zwłaszcza Inter. W 1998 r. zapłacił 14 mln za Francuza Sebastiena Freya, już rok później podebrał Juventusowi Angelo Peruzziego (19 mln), a po kolejnych dwóch latach sprowadził z Fiorentiny Francesco Toldo (26,5 mln).

Dwa dni po tym transferze Juventus przebił konkurencję, kupując za sumę dwukrotnie wyższą młodego bramkarza Parmy. O Gianluigim Buffonie słyszano już wówczas poza Italią, ale chyba nikt nie przypuszczał, że Włoch na tak długo zagości między słupkami Juve i stanie się taką legendą. A jego rekord pozostanie niezagrożony przez lat 17.

Wygląda na to, że po latach inwestowania głównie w piłkarzy ofensywnych właściciele klubów zrozumieli, że fajerwerki w ataku nie zagwarantują sukcesu. Bez fachowca w bramce trudno myśleć o trofeach. Gdyby tej zasady trzymali się na Anfield, być może Liverpool już w zeszłym sezonie świętowałby triumf w Lidze Mistrzów.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych