Przemysław Dąbrowski, szef GetBacku.
Porozumienie Obligatariuszy GetBacku apeluje do BGŻ BNP Paribas i polskiego oddziału Haitonga, aby przystąpili do układu na warunkach takich jak wierzyciele niezabezpieczeni. Banki mają wierzytelności zabezpieczone, które zostaną zaspokojone w pierwszej kolejności, poza układem, i najprawdopodobniej w większym stopniu.
Niejasne podejście banków
Obligatariusze niezabezpieczeni wysłali listy do Przemysława Gdańskiego i Krzysztofa Rosy, szefów odpowiednio BGŻ BNP Paribas i Haitonga Banku w Polsce. Twierdzą, że wiele instytucji finansowych wzbogaciło się na działalności GetBacku, pośrednicząc w dystrybucji obligacji i sprzedając mu wierzytelności po wysokich cenach. Mocno działają na rzecz powodzenia wariantu inwestorskiego toczącej się restrukturyzacji, ale uważają, że warunkiem jego powodzenia są m.in. redukcje zabezpieczeń banków. Chodzi o Alior, Getin Noble, mBank, Idea Bank oraz Haitong i Raiffeisen Polbank z BGŻ BNP Paribas (ci dwaj ostatni w listopadzie połączyli się). Z zestawienia przygotowanego na potrzeby postępowania restrukturyzacyjnego wynikało, że Alior od GetBacku domaga się ok. 36 mln zł, mBank ponad 75 mln zł, Getin Noble niecałych 40 mln zł, BGŻ BNP Paribas ok. 21 mln zł, a Raiffeisen – 39 mln zł.
Z informacji Porozumienia Obligatariuszy wynika, że tylko BGŻ BNP Paribas i Haitong nie zgodzili się na przystąpienie do układu i redukcję zabezpieczeń. Jednak nie udało nam się potwierdzić tych informacji. Jeden z zainteresowanych banków stwierdził, że decyzja jeszcze nie zapadła, więc nie jest prawdą, że już teraz można powiedzieć, że przystąpi do układu (choć też tego nie wykluczył).
Komentarza odmówił BGŻ BNP Paribas, którego prezes we wrześniu wystosował list, w którym przekonywał, że banki nie mogą rezygnować z zabezpieczeń, bo jednym z ich obowiązków jest ochrona środków klientów. – Oczekiwanie, że wierzyciele zrezygnują z zabezpieczeń właśnie wtedy, gdy ryzyko się zmaterializowało i ich wykorzystanie pozwoli ograniczyć straty, godzi w logikę rynków finansowych. Właśnie na taką okoliczność banki zabezpieczyły udzielone windykatorowi kredyty – argumentował Gdański.