Wątków jest wiele, ale wniosek ponownie jeden – dollar is the king. W zestawieniach od początku tygodnia amerykańska waluta przegrywa, i to minimalnie, w zestawieniu ze szwedzką koroną, która czeka na czwartkowe posiedzenie Riksbanku. Inwestorzy grają zatem pewnym, sprawdzonym schematem – dolar już jakiś czas temu dołączył do grupy tzw. bezpiecznych przystani. W ostatnich tygodniach przegrał ze szwajcarskim frankiem, który zyskał ze względu na rosnącą niepewność w temacie Turcji. Siłą rzeczy globalny sentyment odbija się także na złotym, któremu dodatkowo nie pomagają lokalne dane. Zaskakująco słaby PMI dla przemysłu za sierpień w połączeniu z utrzymującymi się nie najlepszymi odczytami ze strefy euro zaczyna budzić obawy przed nadciągającym w latach 2019/20 spowolnieniem gospodarczym. W tym kontekście warto zadać sobie pytanie co do przekazu ze strony Rady Polityki Pieniężnej. Oczywiście wiele będzie zależeć od jesiennej projekcji inflacji, ale „gołębie" w RPP mogą w dłuższym horyzoncie dostać dodatkowe argumenty. Niemniej nadmierny pesymizm wokół złotego nie jest wskazany, chociaż pierwsza połowa września najpewniej zapisze się negatywnie. ¶