Nikt chyba nie chce kolejnej wojny handlowej, a Donald Trump ma świadomość, że dobra koniunktura na giełdach jest jednym z ważnych elementów decydujących o sukcesie wyborczym. Obaj gracze, czyli USA i Chiny, grają jednak ostro. Prezydent Stanów Zjednoczonych dał do zrozumienia, że liczy się z tym, iż relacje mogą być całkowicie zerwane, a dzień później Chińczycy nieformalnie zapowiedzieli mocną odpowiedź po informacjach sugerujących możliwość faktycznego ograniczenia możliwości koncernu Huawei od sierpnia. W tle tych przepychanek jest ważniejszy problem – zdaniem szefa Fedu gospodarka nie podniesie się tak szybko po upadku i czekać nas mogą chude lata. W efekcie obserwowana większa nerwowość na rynkach w ostatnich dniach nie powinna być zaskoczeniem. Czy w takim klimacie złoty ma szanse zyskać? Nie bardzo. Poza USA problem może stanowić też strefa euro, gdzie najbliższe tygodnie pokażą, czy zobaczymy jakąś stymulację fiskalną oraz wiarygodne pomysły na ograniczenie ryzyka związanego z Włochami. Niepewna przyszłość rysuje się też przed rynkami wschodzącymi, typu Turcja czy Brazylia, które będą musiały w najbliższych miesiącach zrobić wiele, aby uniknąć poważniejszego kryzysu. W całym tym zamieszaniu zwycięzca może być tylko jeden – amerykański dolar, bo dla niego nie ma alter­natywy. ¶