W czwartek rano widać kosmetyczne umocnienie dolara, które jest korektą obserwowanego wczoraj po południu jego osłabienia w ślad za odbiciem na Wall Street (przerwana została kilkudniowa zła passa), a także lokalnych spekulacji (doniesienia Bloomberga o tym, jakoby decydenci w Europejskim Banku Centralnym nie dostrzegali potrzeby korekty w dół prognoz gospodarczych, co zmniejsza prawdopodobieństwo "gołębiego" wydźwięku dzisiejszego komunikatu). Ten tradycyjnie poznamy o godz. 13:45, a o godz. 14:30 rozpocznie się konferencja prasowa z udziałem szefowej Christine Lagarde. To dzisiaj główny punkt dnia. EURUSD pozostaje stabilny powyżej rejonu 1,18 ponad który wczoraj powrócił. Dalszy rozwój wypadków zależeć będzie też od tego, czy dzisiaj pojawią się jakieś nawiązania do silnego euro. Teoretycznie, jeżeli we wczorajszych plotkach jest cień prawdy, to prawdopodobieństwo dla takiego scenariusza nie jest duże. Z drugiej jednak strony decydenci w EBC raczej zdają sobie sprawę, że nie mają za bardzo możliwości zwiększenia skali luzowania polityki (bez wyraźnej potrzeby), co może doprowadzić do dalszych wzrostów euro, a nazbyt silna waluta do mniejsza konkurencyjność gospodarki i problem z nazbyt niską inflacją.

W centrum zainteresowania pozostanie funt, gdyż trwa zamieszanie wokół Brexitu. Według doniesień Komisja Europejska rozważa podjęcie kroków prawnych, jeżeli Brytyjczycy rzeczywiście będą majstrować przy umowie rozwodowej w temacie Irlandii, a przewodnicząca Izby Reprezentantów USA potwierdziła wcześniejsze spekulacje, jakoby Demokraci mieli zagrozić w takiej sytuacji odrzuceniem nowej umowy handlowej pomiędzy USA, a Zjednoczonym Królestwem. Funt jednak dzisiaj odbija w relacjach z wieloma walutami, co może sugerować, że inwestorzy liczą na jakieś konstruktywne rozmowy dyplomatów w najbliższych dniach (dzisiaj planowane jest spotkanie przedstawicieli UE z Brytyjczykami).

OKIEM ANALITYKA - Ciekawe posiedzenie EBC?

Dwa tygodnie temu szef FED przedstawił nowe podejście banku centralnego wobec inflacji, ale i też zatrudnienia, co odebrano jako zmianę podejścia na jeszcze bardziej "gołębie", niż jest (tak, tak, to majstersztyk). Obecnie mało, kto oczekuje, że FED podniesie stopy procentowe wcześniej, niż za kilka lat, co w połączeniu z tym, że obecnie władze nie zastanawiają się nad "przepracowaniem" tematu rozbuchanych deficytów (handlowego, ale przede wszystkim budżetowego), oraz wątku gigantycznego zadłużenia, stanowi dobre tło do kontynuacji przeceny dolara. Oczywiście w długim terminie, bo w krótkim to wiadomo - zwycięża strategia rozgrywania tego, że coś zostało wcześniej zdyskontowane, zwłaszcza kiedy dany ruch był dość dynamiczny (a tak było w wakacje z dolarem). Dla innych banków centralnych strategia FED to wyzwanie. Zwłaszcza, że w ciągu kilku miesięcy lokalne waluty wyraźnie umocniły się w relacji z dolarem, co niekoniecznie jest odbierane, jako ruch zgodny z "interesem ekonomicznym" danego kraju. Zbyt mocna waluta to mniejsza konkurencyjność gospodarki (tak istotna w okresie jej ożywienia po wiosennym załamaniu), ale i też problem z utrwalaniem się nazbyt niskiej inflacji. Ten ostatni problem, co pokazały sierpniowe dane CPI, zaczyna dotykać chociażby strefę euro. Tym samym dzisiejsze posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego będzie dość ciekawe. Próba werbalnej interwencji poza protokołem, chociażby w końcowej sesji pytań do szefowej Christine Lagarde, wiele nie kosztuje, a może dać pewien efekt. Bo decydenci w większości banków centralnych raczej nie są skłonni do wystrzelania do końca swojej amunicji, której jest coraz mniej - słynne określenie "o gotowości w razie potrzeby", a taka w obecnej chwili nie jest raczej paląca.

Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ