To efekt powrotu Wall Street w stronę dzisiejszych maksimów, co może sugerować, że większej negatywnej reakcji na polityczne zamieszanie w USA nie będzie - i nie chodzi tu bynajmniej o ostatnie zamieszki w Waszyngtonie, a wczorajsze wyniki wyborów z Senatu i tzw. blue wave i jej skutki dla rynków finansowych. Przeważać zaczyna jednak narracja, że w najbliższych miesiącach Demokraci skupią się na wyższych wydatkach fiskalnych w celu łagodzenia negatywnych skutków pandemii, a podwyżkę podatków odłożą na później (kiedy będą ku temu lepsze warunki). A podwójne E, czyli ekspansja fiskalna i ekspansja monetarna (wczorajsze zapiski z posiedzenia FED nie wskazały, aby bank centralny planował coś w tym względzie zmieniać w 2021 r.), teoretycznie mogą podtrzymać dobrą passę na rynkach akcji. Choć nie muszą. Pretekstów do korekty rynek ma teraz więcej, o czym wspominałem rano.
Dla złotego sprawa jest prostsza, gdyż po grudniowej interwencji NBP, polska waluta jest po prostu słaba. To sprawia, że złoty nie ma za bardzo miejsca do większej korekty, nawet gdyby sytuacja na bazowych rynkach miała się pogorszyć. Możemy co najwyżej zobaczyć pauzę w trendzie z ostatnich dni i powrót do niego, przy pierwszej nadarzającej się okazji - taką próbę widać już dzisiaj, choć otwartym pytaniem pozostaje to, czy jutro też pojawi sie większy popyt na złotym.
Wykres dzienny EURPLN