Obecnie mamy wobec tego do czynienia z wizją reflacji w Stanach Zjednoczonych. Z jednej strony ograniczenie ryzyka, z drugiej strony nadmierny wzrost gospodarczy wywołany wsparciem rządu. Co to oznacza dla dolara? Czy złoty będzie zyskiwał dzięki „niebieskiej" demokratycznej fali? Czy NBP pozwoli na wzmocnienie pozycji złotego na arenie międzynarodowej?
Przejęcie władzy przez Demokratów w USA oznacza bardzo dużą elastyczność ze strony prezydenta Bidena. Będzie on mógł swobodnie wybierać odpowiednie osoby na najwyższe stanowiska w Stanach Zjednoczonych. Obecnie jednak dla rynku kluczowym czynnikiem jest program wsparcia dla gospodarki. Obecnie mówi się już o 3 bilionach dolarów dla gospodarki, w tym bezpośrednie wypłaty dla obywateli w wielkości 2000 dolarów. Dobre nastroje to oczywiście pobudzenie sprzedaży i świetna informacja dla giełdy. Wsparcie fiskalne dla gospodarki, wielkie pieniądze na infrastrukturę to dobra informacja dla spółek cyklicznych. Jednocześnie jednak to wszystko prowadzi do większych oczekiwań inflacyjnych. Już w tym momencie rentowności amerykańskich obligacji 10 letnich wzrosły powyżej 1%. Wyższe oczekiwania inflacyjne to możliwa zmiana perspektyw polityki monetarnej, w szczególności, kiedy inflacja faktycznie przebiłaby wyraźnie cel inflacyjny. To oczywiście mogłoby prowadzić do umocnienia dolara. Wydaje się jednak, że Fed nie będzie patrzył na mniejsze wahania inflacji i wciąż głównym celem pozostanie wspieranie rynku pracy oraz gospodarki. Fed również może nie czuć się komfortowo z większymi rentownościami, choć będzie patrzył przede wszystkim na rentowności krótkoterminowe. Podsumowując wszystkie te czynniki i zakładając, że gospodarka światowa będzie powracała powolnie na wzrostowe tory, można oczekiwać, że dolar wciąż będzie się osłabiał. Oczywiście w przypadku mocniejszego wzrostu cen w USA, osłabienie dolara może zostać przyhamowane.
W przypadku polskiego złotego sporym zaskoczeniem była interwencja walutowa NBP z końca grudnia. Para EURPLN wzrosła w okolice pandemicznych szczytów na parze. Wypowiedzi członków Rady Polityki Pieniężnej sugerują, że para ta powinna znajdować się w okolicach poziomu 4,50 lub wyżej. To oznacza, że umocnienie złotego w najbliższych kilku miesiącach powinno być ograniczone. Co więcej, ostatnie restrykcje w Polsce czy w Europie mogą również przyhamować wzrost gospodarczy, co będzie dodatkowym czynnikiem osłabiającym walutę. Nie wykluczone jest również działanie NBP pod względem stóp procentowych, biorąc pod uwagę wyraźne osłabienie inflacji w ostatnim czasie. Oczekując jednak, że druga część roku przyniesie już ożywienie związane z wygrywaniem z pandemią, złoty oraz inne ryzykowniejsze waluty powinny zyskiwać względem euro, czy również dolara.
Przed 10:00 za euro płaciliśmy 4,5073 zł, za dolara 4,0300 zł, za funta 5,0042 zł, za franka 4,1562 zł.
Michał Stajniak